Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/484

Ta strona została przepisana.

Ściągnął z poddasza trzy walizy puste i złożył w nie suknie, futra, okrycia, bieliznę, kapelusze, obuwie, rozmaite przedmioty toaletowe i t. p. rzeczy, brylanty zaś i kosztowności upakował w skrzyneczkę, którą zamknął starannie i odniósł do gabinetu Gilberta.
Skończywszy tę czynność udał się do restauracyi, w której oczekiwał na niego Duplat, lecz nie zastał go jeszcze, gdyż były kapitan po znalezieniu kantoru najmu służby wstąpił jeszcze na ulicę Férau zasięgnąć wiadomości o Janinie Rivat.
— Niema — odrzekła odźwierna — podróżuje z panną Różą.
Odpowiedź ta uspokoiła Duplata, dowodziła bowiem, że nie domyślano się niczego.
Gdy przybył do restauracyi, oczekujący na niego Grancey kazał natychmiast podać śniadanie i zapytał:
— Cóż, nająłeś mieszkanie?
— Nająłem przy ulicy Bonapartego i kupiłem meble.
— Postąpiłeś praktycznie. Czy nie można będzie umieścić w niem trzech waliz z ubraniem Maryi Blanki?
— Nawet sześć.
— A służba dla Rollina?
— I to ułatwiłem. O godzinie czwartej będą już wszyscy w pałacu.
— Dobrze. Przed przybyciem ich przewieziemy walizy do ciebie.
Grancey postanowił do czasu przybycia Gilberta. Róży zamieszkać w pałacu, ażeby mieć nadzór nad nowo przyjętą służbą, zresztą uważał się tam, jak w domu własnym.
Ugodzeni służący stawili się na oznaczoną godzinę.
Naprzód przybył odźwierny, stary żołnierz, czerstwy jeszcze pomimo sześćdziesięciu lat życia, z kilko-