Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/498

Ta strona została przepisana.

— Proszę mnie puścić, gdyż zawezwę policyę dla uwolnienia się od człowieka obłąkanego!
I oddaliła się z dumnie podniesioną głową.
Lucyan przez kilka chwil stał jak przykuty do ziemi, spoglądając za oddalająca się Blanką.
— Co się stało? — zapytywał się. — Dlaczego Blanka odtrąciła ranie? Co ja jej uczyniłem? Więc nie kocha ranie już!...
Napróżno usiłując wyjaśnić sobie tę zagadkę, po krótkiej walce z sobą, opanował swą boleść i rzekł z gozyczą:
— Byłbym głupim kochając ją, gdy ona pogardza mną... Będę się starał zapomnieć o niej...
Mając przed wyjazdem do Joigny kilka godzin swobodnych, udał się na ulicę Tournelle, gdzie zasięgnąwszy od Rajmunda wiadomości o księdzu d’Areynes, w stanie którego nie zaszła żadna zmiana, z rozdarłem sercem opuścił Paryż.

∗             ∗

Gdy dr. Giraux, właściciel i dyrektor domu zdrowia w Joigny, powrócił z podróży, brat jego Piotr zdał mu sprawę ze wszystkiego co zaszło podczas jego nieobecności.
Niepodobna było ukryć cokolwiekbadź przed nim.
Pierwszą rzeczą, jak musiał wyznać, było wymuszone pogróżkami przyjęcie młodej dziewczyny.
Wiadomość ta mocno rozgniewała doktora, który za ten czyn zgromił swego brata.
Dawniej nic na to nie powiedziałby i pieniądze schowałby do kieszeni, ale teraz, gdy zamyślał wycofać się z interesów i już rozpoczął układy o sprzedaż zakładu, podobny krok groził niebezpieczeństwem.
Nie mógł przecież pozwolić, by nabywca podej-