Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/50

Ta strona została przepisana.

Powstańcy, wzięci w dwa ognie, musieli się poddać lub zginąć.
Wojska wersalskie przy dźwiękach trąb i huku bębnów przyśpieszyły marsz ściśniętemu szeregami.
Wtedy oczom wszystkich przedstawił się widok straszny.
Bomy obrzucone materyałami palnemi i oblane naftą buchnęły płomieniem od piwnic aż do dachów.
Wszystkie nieszczęścia, jakie wściekłość szatanów w postaci ludzkiej wymyślić zdolna, zwaliły się na tę nieszczęśliwą dzielnicę.
Na szczęście, trwało to krótko.
Wkrótce nawet najzawzięciej bronione barykady owładnięte zostały przez wojska regularne.
Z wybrzeży, ulic i bulwarów nadbiegli naraz żołnierze liniowi, marynarze i żandarmi.
Wyrwane, podarte i rzucone pod nogi czerwone Sztandary zniknęły w zmieszanem z krwią błocie.
Powstanie było stłumione i komuna zduszoną.
Wojska regularne zajęły Paryż.
Zamknięci w swych domach obywatele, instynktem odczuwając upadek anarchii, odważyli się uchylać okna i wyjrzeć na ulicę.
Widok stojących na ulicach żołnierzy uspokoił ich.
Najśmielsi i niemający nic na sumieniu, zaczęli wychodzić z piwnic.
Gilbert Rollin był jednym z pierwszych, którzy opuścili podziemne mieszkanie, inni lokatorzy domu poszli za jego przykładem.
Wszyscy ci paryżanie, uspokojeni przez oficerów i żołnierzy, odetchnęli nareszcie po tylu dniach przestrachu i chętnie zgodzili się na rewizyę swych domów, wybadania mieszkańców i oddania pod sąd wojenny wszystkich podejrzanych o utrzymywanie stosunków z komuną.