Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/506

Ta strona została przepisana.

Doktór zamiast odpowiedzieć, zapytał:
— Czy znasz pan wice-hrabiego Granceya?
— Nie znam.
— A Gustawa Depréty?
— I tego nie znam.
— Otóż oba te nazwiska należą do osoby jednej, nikczemnika, ex-kryminalisty, który do współki z ojcem panny Blanki za pomocą trucizny doprowadził ją do tego stanu...
— Trucizny! — zawołał Lucyan przerażony.
— Tak, za pomocą belladony, w celu zabicia w niej inteligencyi i podania za obłąkaną.
— Ależ to potworne! W takim razie nie rozumiem... Któż jest tą młodą osobą, którą, złudzony dziwnem podobieństwem, wziąłem za Maryę Blankę i która odgrywa rolę skazanej na śmierć w tym zakładzie?...
— Wyjaśnić to można tylko nadzwyczajnem podobieństwem, z którego panowie Rollin i Grancey skorzystali ze zręcznością zbrodniarzów niezwykłych. Na zbrodni tej myśleli zarobić wiele, ale omylili się... Zamiast powodzenia, oczekuje ich kara! Pragnęli uczynić ze mnie wspólnika, a ja sam oddam ich w ręce władzy! Wyleczymy Maryę Blankę i pomścimy ją!... Skończmy przegląd cel, a później pomówimy.
W godzinę później d-r Giraux zamknął się wraz z Lucyanem w swoim gabinecie.
Rozmowa ta trwała długo, wynikiem zaś jej był wyjazd Lucyana do Paryża w celu rozciągnięcia nadzoru nad pałacem przy ulicy Vaugirard.
Lucyan odjechał spokojny, pozostawiając Maryę Blankę pod opieką d-ra Giraux, który zaręczył za uzdrowienie jej.