Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/510

Ta strona została przepisana.
∗             ∗

Skoro tylko ksiądz d‘Areynes odzyskał tyle sił, że mógł opuście łóżko, zażądał pokazania sobie księgi, w której przyjaciele i znajomi, przybywający po wiadomości o stanie jego zdrowia, zapisywali swe nazwiska.

Siadł w wielkim fotelu przed stolikiem i oparłszy głowę na poduszce, uważnie przeglądał podpisy.

Z wieloma nazwiskami spotykał się po raz pierwszy, inne zaś wywoływały w nim dawne wspomnienia.

Były tam podpisy dygnitarzów duchownych, uwolnionych z więzienia przestępców, przybyłych dla okazania swej wdzięczności za udzielane pociechy i pomoc, wreszcie ojców rodzin, uratowanych od nędzy i rozpaczy.

Nagle ksiądz d’Arcynes drgnął, przeczytał bowiem nazwisko Gilberta Rollina.

Namarszczył czoło, lecz odpędził od siebie myśl nieżyczliwą i czytał dalej.

Tuż pod podpisem Gilberta wypisane było nazwisko wice-hrabiego Jerzego de Grancey.

— Nie znam — szepnął.

Następnie odczytał podpis: Ksiądz Libert.

I ten nie był mu znanym.

Wszyscy trzej nikczemnicy byli tak bezczelnymi, że pragnąc dowiedzieć się o śmierci swej ofiary, przybyli do mieszkania jej i zapisali swe nazwiska.

Ksiądz d‘Areynes szukał nazwiska Janiny Rivat, lecz nie znalazł go.

— Dlaczego ona nie przyszła? — mówił raczej z niepokojem, niż z wyrzutem, wiedząc, że nie można było obwiniać jej o niewdzięczność lub zapomnienie.

Do pokoju wszedł Rajmund z wiadomością o przybyciu Lucyana Kernoëla.