Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/517

Ta strona została przepisana.

Po kilku minutach Rajmund z twarzą rozpromienioną wszedł do pokoju.
— Proszę księdza — zawołał — to Janina Rivat pragnie zobaczyć się z księdzem.
— Sam Bóg ją przysyła — odrzekł ksiądz — wprowadź ją!
Janina blada, chwiejąca się na nogach, z głową obwiązaną podeszła do księdza d’Areynes i uklękła, ale on ujął jej ręce i kazał powstać.
— Moja biedna Janino, jak ja dawno nie widziałem cię — rzekł. — Miałem już posyłać Rajmunda do ciebie. Czy byłaś chorą?
— Byłam ranną... Chciano mnie zamordować.
— Zamordować! — jednocześnie powtórzyli Raul, Lucyan i Rajmund.
— A tak.
— Kto?
— Serwacy Duplat.
— Ten sam, którego uważaliśmy za zmarłego.
— Któż inny wciągnąłby mnie w zasadzkę? Komuż by, jeśli nie jemu zależałoby na mojej śmierci.
— Jak że to było?
Janina opowiedziała jakim sposobem pod pozorem odszukania jej córek zaprowadzono ją nad rzekę.
— Biedna matka!... Biedna kobieta!... Jakim sposobem ocalałaś?
Wdowa opowiedziała wiadome już c
zytelnikom szczegóły i dodała ze łkaniem:
— Nikczemnicy ci, jak gdyby nie dość było tej jednej zbrodni, uprowadzili nadto i zamordowali biedną dziewczynę, która pielęgnowała mnie i kochała; jak matkę!... Nie znalazłam jej w mieszkaniu!... Biedne dziecko zniknęło, a że nikt nie wie co z nią się stało, więc widocznie zamordowano ją.