Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/525

Ta strona została przepisana.

nia ślubnego kontraktu pomiędzy Maryą Blanką i wice-hrabią Jerzym de Grancey.
Ceremonia miała się odbyć ściśle według programu, zapowiedzianego księdzu d‘Areynes przez notaryusza jego rodziny.
Cały pałac oświetlony był rzęsiście, salony przybrane w kwiaty i najrzadsze rośliny egzotyczne.
Obiad dany był na trzydzieści osób, między któremi zasiedli notaryusze, świadkowie, członkowie rady familijnej Maryi Blanki, sędzia pokoju okręgu Vaugirard, jako prezydujący rady i kilku klubowych przyjaciół Granceya.
W liczbie gości znajdował się i wielce poważny ksiądz Libert.
Róża wyglądała prześlicznie, mimo to jednak jakiś cień smutku widoczny był w jej oczach i twarzy.
Powodem jej melancholii była myśl, że ta, którą wskazano jej jako matkę, była zdala od niej, zamknięta w domu obłąkanych.
Róża myślała również i o Janinie Rivat, którą kochała jak matkę i którą pragnęłaby widzieć biorącą udział w jej tryumfie.
Możeby wtedy była szczęśliwą.
Zapewne, Jerzy Grancey nie wywoływał w niej wstrętu, możemy nawet dodać, że uważała go za mężczyznę przyjemnego, ale nie dostrzegała w swem sercu uczucia narzeczonej.
Obiad był bardzo wystawny i biesiadnicy wielce ożywieni, jeden tylko notaryusz rodziny d‘Areynes nie brał udziału w powszechnej wesołości.
O godzinie dziesiątej wszyscy powstali od stołu i udali się do salonu, gdzie miał być odczytany kontrakt ślubny.
Ceremonia ślubu cywilnego i kościelnego miała się odbyć po upływie pięciu dni.