Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/65

Ta strona została przepisana.

bujesz obawiać się. Dziecko znajduje się pod opieką Towarzystwa dobroczynności, nikt również nie będzie zaprzątał sobie głowy Juliuszem Servaize. Dzięki mej, przezorności możesz opuścić Paryż najbezpieczniej. Jeszcze raz wydobędę cię z biedy. Jeżeli po wyjściu za fortyfikacye potrafisz się urządzić rozumnie, to możesz spać spokojnie.
— Bądź pewnym, że nie popełnię żadnego głupstwa.
— Radzę ci nie pokazywać się przez czas jakiś i ukryć się dobrze. Pamiętaj, że zadenuncyowano cię jako kapitana komuny i oskarżono o rozstrzelanie zakładników, a więc z pewnością będą cię poszukiwali. Dopóki nie otrzymasz odemnie wiadomości, zachowaj nazwisko Juliusza Servaize — jest ono zupełnie czyste.
— Tak, ale nazwisko to przecież należy do kogoś.
— Nie należy do nikogo, gdyż zmyśliłem je.
— A gdybym został aresztowany?
— Dlaczego? To nieprawdopodobne.
— Na tym świecie wszystko jest możliwe. Otóż czy w takim razie mogę powołać się na ciebie i na usługi wyświadczone armii wersalskiej przez wydanie bramy św. Gerwazego.
— Ani myśl o tem! — przerwał mu Merlin. — Stanowczo wyparłbym się ciebie, choćbyś Bóg wie jakie przedstawiał dowody. Powiedziałem ci już i powtarzam raz jeszcze, że rząd zna tylko mnie, mnie zapłacił i pozostawił wybór środków i ludzi. Nie chciałbym aby wiedziano, że byłeś moim współpracownikiem. Mimo to wdzięczny ci jestem i dowodzę tego, pomagając ci do ucieczki, choć jako agent rządowy powinienem wydać cię w ręce policji. Zresztą, jeżeli będziesz rozumnym, to nie masz powodu obawiać się aresztowania.