Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/78

Ta strona została przepisana.

z całej duszy nienawidził, gdyż postanowił zająć się nimi później.
Obecnie najpilniejszą i niecierpiącą zwłoki rzeczą było oczyszczenie drogi, którą sobie wykreślił, a na której zawadzał mu były komunista, grożący pozbawieniem go stu pięćdziesięciu tysięcy franków.
Gilbert miał ochotę nie dać mu ani grosza.
Wybiła godzina dziesiąta rano.
Lekarz po odbyciu zwykłej wizyty wyszedł, mamka siedząc przy łóżku Henryki, czuwała zarazem nad uśpioną w kołysce Blanką, zaś Gilbert, siedząc w pierwszym pokoju przy stole, powoli pisał list pismem zmienionem.
Powiedzieliśmy wyżej, że porządek w stolicy został przywrócony, wszelako dodać winniśmy, że policja w dalszym ciągu dokonywała dzieła odwetu.
Każdy podejrzany dom oddany był pod nadzór, na każdej ulicy poszukiwano ukrytej broni.
Wszyscy, mający jakikolwiek udział w działaniach komuny, byli ścigani za przywłaszczenie sobie władzy.
Było to rzeczą sprawiedliwą, potrzeba było bowiem oczyścić miasto z żywiołów szkodliwych, ale należy wykazać i odwrotną stronę medalu, a mianowicie, że wiele osób, pod pozorem służenia sprawie porządku, myślało tylko o zaspokojeniu swej nienawiści lub uraz osobistych.
Denuncyacye imienne i anonimowe napływały do prefektury policyjnej tysiącami, rozpoczęło się polowanie na winnych i niewinnych.
Stacye kolei żelaznych były przepełnione żandarmami i agentami policyjnymi, nikt nie mógł wyjechać z Paryża bez listu bezpieczeństwa łub pasportu, granice były dozorowane szczelnie.
Tylko człowiek bardzo zręczny mógł i to z wiel-