Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/8

Ta strona została przepisana.

od Merlina paczkę biletów bankowych, położył ją w jamę i zasypał ziemią oraz gruzem.
Praca ta zajęła mu pół godziny czasu.
— Teraz mogę być spokojnym — mówił sobie, zacierając ręce. — Tutaj mam w depozycie pięć tysięcy franków, jutro dostanę dziesięć tysięcy i mam przy sobie zaledwie bez kilku luidorów tysiąc franków zadatku. Jestem więc bogatym i skoro tylko Paryż uspokoi się, będę mógł użyć życia.
Upojony tym pięknym snem, wyszedł z piwnicy i udał się do swego mieszkania przy ulicy Saint-Maur pod nr 157.
Czytelnicy może pamiętają, że w tym samym domu w kwietniu mieszkały Janina Riwat i matka Weronika.
Pokój jego znajdował się na końcu korytarza z którego prowadziły drzwi do mieszkania obu kobiet.
Wiadomość o śmierci męża przyprawiła Janinę o kilkotygodniową ciężką chorobę, z której zaledwie powstała, wydała na świat dwie dziewczynki, bliźniaczki.
Matka Weronika przez cały czas choroby Janiny nie odstępowała jej ani na chwilę, pielęgnowała i zaspakajała wszystkie jej potrzeby.
Gdy Serwacy Duplat po zakopaniu pieniędzy wchodził do mieszkania, spotkał się na schodach z Weroniką, idącą po wodę.
Szła ze świecą w ręku, oddawna już bowiem zaprzestano oświetlać korytarze gazem, posłuszni zaś swym panom oddźwierni odmawiali oświetlania lampami naftowemi.
— Dobry wieczór, matko — odezwał się Duplat, spostrzegłszy swą sąsiadkę z dzbankiem w ręku, — czy niesiecie naftę dla naszych braci?
— Milcz, podpalaczu jakiś! — odrzekła z gniewem — to wy tylko umiecie wojować z nafta! Idź spać