Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/90

Ta strona została przepisana.

Z za furtki w palisadzie dały się słyszeć kroki, zaskrzypiał klucz w zamku i drzwi otworzyły się.
W tejże chwili Duclot rzucił się na Duplata i chwycił go za ręce, zaś Boulard wrzucił mu sznurek na szyję i zaciągnął.
Hultaj krzyknął z bólu i padł na ziemię.
W pół minuty miał już łańcuszki na rękach.
— Mamy cię ptaszku! — rzekł Boulard, zdejmując mu pętlę z szyi.
Bądź grzecznym, jeżeli nie chcesz, bym ci strzaskał łapy. Pójdziesz z nami pieszo do stacyi, gdzie posadziwszy cię, jak porządnego obywatela, do przedziału klasy drugiej i odwieziemy do Paryża.
Duplat z trudnością podniósł się z ziemi.
Wściekłość na kilka sekund pozbawiła go przezorności.
— Podłe policyanty! — zawołał — nie mieliście odwagi jak uczciwi ludzie zaatakować mnie jawnie, lecz uciekliście się do podstępu. Najemnicy cesarscy!
— Cicho, gaduło! — odrzekł Duclot, — jeżeli nie chcesz bym ci stulił pysk. Idź spokojnie, bo nie będziemy z tobą żartowali.
Duplat odzyskał nareszcie zimną krew i zrozumiał, że wszelki opór bądź w czynie, bądź w słowach może tylko pogorszyć jego pozycyę.
Widział, że dał się złapać jak ostatni głupiec.
Pochylił głowę i postępował z rezygnacyą.
Wszystkie projekty, nadzieje, marzenia przepadły!
Było rzeczą wyraźną, że został zdradzony.
Ale przez kogo?
Przez kogóż, jeżeli nie przez Merlina, tego szpiega, fałszywego przyjaciela, Judasza!...
Tak, nikt inny, tylko Merlin oddał go w ręce sądu wojennego, bo on jeden tylko znał jego przybrane nazwisko i miejsce schronienia.