Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/94

Ta strona została przepisana.

Ale wrażenie to znikło po odczytaniu wiadomości o chorobie Henryki i przyjściu na świat jej córki.
Łza rozczulenia stoczyła się po policzku hrabiego.
Czytał dalej:
„Lecz niestety! panie hrabio, na ten obraz szczęścia rodzinnego padł cień żałoby. Hasz ukochany kuzyn, ksiądz Raul d’Areynes...
Oblicze hrabiego zmieniło nagle wyraz i zbladło. Zdawało mu się, że serce w nim bić przestało, że żelazne kleszcze ścisnęły mu piersi. Zaczął drżeć całem ciałem.
Nie czytał już dalej listu, lecz przeciągał go wzrokiem błędnym. Gdy oczy jego padły na frazes: „Ksiądz Raul d’Areynes dogorywa na łożu boleści“, krew uderzyła mu do twarzy, jakiś ciężar, jak młot spadł mu na czaszkę.
Powstał i chciał wezwać służącego, ale nie zdołał już przemówić i padł na posadzkę, trzymając zbójecki list w ręku.
Katastrofa stała się wiadomą dopiero w pół godziny, gdy Piotr Renaud wszedł do sali.
Spostrzegłszy leżącego na posadzce swego pana z twarzą czarną i nabrzmiałą, krzyknął z przerażenia, i ukląkł przy ciele hrabiego.
Na krzyk jego nadbiegli służący inni i prawie jednoczeście z nimi, ze zwykłą wizytą przybył doktór Portuiset.
Ten ostatni nachylił się nad ciałem, podniósł powieki i przyjrzawszy się im, oświadczył:
— Nie żyje!...
Dopiero gdy podniesiono ciało, doktór, spostrzegłszy zmięty w tęku list, rozwinął go i przebiegł wzrokiem.
— Raul — zawołał. — I on także!