Strona:PL De Montepin - Róża i blanka.pdf/96

Ta strona została przepisana.

W Paryżu Gilbert z niepokojem oczekiwał wiadomości z Lotaryngii.
Trzeciego czerwca przez cały dzień nie wychodził z domu, chciał bowiem sam odebrać telegram, którego spodziewał się z Fenestranges.
Niepokój nie dozwolił mu zasnąć przez całą noc; wstał z głową ociężałą, utrudzony i zdenerwowany bezsennością.
Henryka miała się nieco lepiej, gdyż gorączka ustąpiła i pielęgnujący ją lekarz wróżył szybki powrót do zdrowia.
Gilbert z roztargnieniem wysłuchał tej wiadomości, która przecież powinna była napełnić go radością.
Umysł jego przejęty był w tej chwili jedną tylko myślą.
— Hrabia Emanuel żyje, czy umarł?
Nakoniec o godzinie trzeciej po południu otrzymał tak niecierpliwie wyczekiwaną depeszę.
Przez parę minut spoglądał na nią jak zahypnotyzowany, nie mając odwagi otworzyć.
Wreszcie rozdarł kopertę i odczytał:
— Nie żyje! — szepnął, a ocierając pot z czoła. — Nie żyje! — powtórzył.
Uspokoił się i powtórnie, ważąc każdy wyraz, odczytał upragnioną wiadomość.
— Stawiłem na kartę wszystko — rzekł — i wygrałem. Zresztą skutek był przewidziany... taki cios nie mógł chybić. Nim upłynie miesiąc, zagarnę wszystkie dochody hr. d’Areynes, gdyż ostatni frazes depeszy wyraźnie o tem mówi, — „Obecność pańska konieczna“ — pisze doktór. A skoro tak, więc hrabia nie zmienił swej woli ostatniej; doktór był jego powiernikiem, więc wie o tem dobrze i wzywa mnie jako przedstawiciela interesów mej żony i legalnego opiekuna córki, w celu uregulowania spadku.
Zamyślił się.