Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/116

Ta strona została przepisana.

Zapragnął posiadać Blankę, za jakąbądź cenę, choćby za cenę honoru.
Chciał się usprawiedliwić we własnych oczach.
Przyszedł nareszcie do takiej konkluzji:
Korzystać z nadarzającej się sposobności, jest rzeczą rozumną i chwalebną. Czemże jest Blanka? Kobietą jak inne. Tamten umarł, cały świat wie, że między nią a lordem zachodziły pewne bliższe stosunki. Tem lepiej. Nieodpowiadam za nic. Pragnie mnie posiadać a raczej mój tytuł? W tym względzie jeszcze mam dość czasu; dwa tygodnie wyznaczone przez Boucharda wystarczą na odgrywanie roli narzeczonego przy ślicznej syrenie jaką jest panna Lizely.
Takie po wziąwszy postanowienie, które go zupełnie uspokoiło, hrabia pospieszył się z obiadem i wkrótce znalazł się w Montmorency właśnie w chwili, kiedy zacny Montmorency i córka jego mieli siadać do stołu.
Przyjęto go z otwartemi rękami.
Adres położony na liście niezmiernie przyjacielsko usposobił dla niego starego maniaka...
Adres ten położony autentyczną ręką rzeczywistego hrabiego, którego herb znajduje się w sali krucjat w Wersalu, był dla Boucharda niejako aktem potwierdzającym jego nazwisko i tytuł własności. Z wielką przyjemnością byłby złożył kopertę w miejscu najwidoczniejszem w sali i myślał już nawet o sto tysięcy powiększyć posag przeznaczony dla Małgorzaty.
Ujrzawszy pana de Nancey, młoda dziewczyna zachowała głębokie milczenie, ale jej rumieniec i słodki uśmiech były wymownym dowodem jej radości.