Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/136

Ta strona została przepisana.

stajnią, do której Dawid Meyer sprowadził mu naumyślnie konie z Anglii. Panu Fremont polecił dostarczenie najpiękniejszych jubilerskich wyrobów.
Załatwiwszy się z długami i urządziwszy się na stopę oniemal książęcą, Paweł zaczął się nudzie.
Jakim sposobem można się bawić z kobietą, która ciągle jeszcze była słabą i nosiła żałobę? Nie był zdolny ani Małgorzaty prowadzić w towarzystwa, ani przyjmować u siebie nikogo.
Powietrze Paryża jest niezmiernie niebezpieczne dla ludzi tej natury co Paweł.
Miłość prawdziwa może ich wprawdzie uspokoić i umiarkować, ale gdzież szukać tej rzetelnej miłości?
Zwykle wcześniej lub później rzucają oni ciszę błogosławioną rodzinnego domu, i poczynają na nowo życie bez jutra.
Trzeba właśnie tego trafu, że Paweł równie począł tęsknić do podobnego życia.
Rzecz dziwna, że i to dziecię tak powabne, tak urocze, nie mogło go przywiązać i zatrzymać w domu.
Kochał on bezwątpienia Małgorzatę i nie chciał jej sprawić ani zmartwienia ani przykrości.
Gdyby to działo się nad uroczem jeziorem we Włoszech, gdyby wreszcie miał sposobność w Paryżu sprezentować się z tą małżonką jaśniejącą wielkiemi przymiotami ciała i duszy, ha! rzecz inna.
Tymczasem choroba trwała i biedne dziecko skazane zostało na najfatalniejszą samotność w książęcym pałacu.
Małżonka była tyle przenikliwą że dostrzegła to