Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/138

Ta strona została przepisana.

W miesiącu kwietniu już była zupełnie zdrowa i zapragnęła przepędzić lato w Montmorency gdzie była tak szczęśliwa.
Pan de Nancey, jakkolwiek dla niego zamek w Montmorency był nieco pretensjonalnie urządzonym, zgodził się chętnie na pobyt, mógł bowiem wyjeżdżać do Paryża i spędzać tam dnie i noce.
Małgorzata sądziła że w miejscu pełnem tylu wspomnień, odzyska tam przeszłą swoją wesołość i zdrowie.
Rzeczywiście pan de Nancey przez kilka tygodni nie wydalał się z Montmorency.
Rzemieślnicy sprowadzeni z Paryża zajęli się usunięciem wszystkich śmiesznostek zaprowadzonych przez p. Boucharda.
Po ukończeniu tych robót, zamek wyglądał prześlicznie.
Hrabia nie mając nic do doglądania, zaczął się nudzić na dobre.
Już ośm miesięcy upłynęło od śmierci eks-negocjanta. Małgorzata chciała nosić wielką żałobę przez cały rok, lecz Paweł prosił ją aby zamiast czarnej sukni włożyła koloru szarego.
Pan de Nancey postanowił bawić się, zaprosił więc swych przyjaciół z klubu i wydał kilka balów, o których pisano szeroko w gazetach.
Pomiędzy młodymi ludźmi przedstawionymi przez hrabiego, znajdował się jeden wyróżniający się szczególniej od wszystkich.
Jeszcze bardzo młody, miał bowiem zaledwie 23 lat, baron Rene de Nangis, jedyny syn deputowanego,