Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/184

Ta strona została przepisana.

Jakkolwiek ostatni wypadek zhańbił jej nazwisko, myślała jedynie o Rene. On bił się za nią, był raniony dla niej!
Napisała list do barona; list dyktowany namiętnem przywiązaniem, list nierozsądny, kompromitujący. Codziennie pokojówka obowiązana była zanosić listy na pocztę. Ta pokojówka była szczerą przyjaciółką lokaja Blanki Lizely. Listy więc wiadome były wszystkim.
Rene powoli powracał do zdrowia. Rana goiła się, gorączka zmniejszała się. Lekarz pozwolił mu wstać z łóżka, zbliżał się dzień, w którym będzie mógł udać się do Montmorency. Z jakąż niecierpliwością oczekiwał tej chwili.
Przenosimy teraz czytelnika w inną stronę. Wiadomo wszystkim, że Paweł wyjeżdżając z Blanką, zapowiedział, iż jego nieobecność będzie trwała zaledwie tydzień.
Blanka z wiadomych jej przyczyn, starała się przedłużyć ten termin pobytu, w końcu przecie po upływie dni dwunastu, skierowali się napowrót ku domowi.
Przybywszy zastali tam Rene de Nangis.
Hrabia ujrzawszy go, zmarszczył się. Blanka się nie zdziwiła.
Tego samego wieczoru miała ona tajemną rozmowę z wiernym lokajem, która ją też niezmiernie uradowała.