Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/19

Ta strona została przepisana.

— Szczególna! Zdawałoby się zatem, że suma ta w ciągu dwóch lat, wcale się nie powiększy. Dodawszy przecież rozmaite naddatki a mianowicie komisowe, giełdowe, procent i t. p. dziś czyni ona nie wielką sumkę 80.400 franków.
Słysząc wymienioną cyfrę, wierzyciele spojrzeli na nieszczęśliwca, nie mogąc ukryć pewnej dla niego sympatji.
— O majster! rzekli półgłosem, umie prowadzić interesa.
Gobert powstał z żywością.
— Uważam, że pan hrabia zaczyna sobie ze mnie drwić, rzekł z odcieniem złośliwości. Jeżeli się układ nie podobał, nie trzeba go było zawierać, tak mi się przynajmniej zdaje. Dziś dopiero pan hrabia się skarży. Miałożby to być skutkiem tego, ze wierzyciele nie zgadzają się na żadną zwłokę!
— Pan mnie źle zrozumiałeś, kochany panie Gobert. Chciałem po prostu donieść, że otrzymawszy 25.000 franków, jestem dłużny obecnie 80.400 franków. Choćbym nawet był dłużny dwa lub trzy razy więcej nie skarżyłbym się wcale. Nie ma najmniejszej zasady do skargi. O czem przekonasz się pan natychmiast.
Gobert nie odezwał się. Tajemniczy frazes zmusił go jedynie do marzenia.
— Drugi z kolei na liście, mówił Nancey, po chwolowem milczeniu, jest nasz przyjaciel Lebel-Gerard, tapicer genialny, znany wszystkim, a który proceder swój podniósł do wyżyn artystycznych. Najpierwsze hotele