Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/30

Ta strona została przepisana.

Gaston, hrabia de Nancey, jest to stare nazwisko, ze starszym jeszcze herbem... Wszystko to warte milion... Potrzeba tylko znaleśc mi małżonkę wykształconą z pieniędzmi...
— Zgadzamy się. Ale gdzież jest ta kobieta? odezwał się tapicer.
— Gdzie jest? nie wiem i nic mię to nie obchodzi... Ja jej wcale szukać nie myślę...
— Któż więc?
— Wy, moi kochani przyjaciele.
— My! wykrzyknęli razem.
— Tak jest, i znajdziecie ją, jeżeli będziecie dobrze szukali. Któż to uczyni jeżeli nie wy! Pojmujecie dobrze, że osobiście nie mogę zajmować się tą sprawą. Poszukiwania odbywać się powinny w części świata i w społeczności mnie wcale nieznanej... Widzę rzeczy tak jak się one przedstawiają. Ażeby pozyskać majątek, trzeba dopuścić się mezaliansu. Przyszła hrabina de Nancey musi być sobie przystojna mieszczka, dość znośna, pragnąca zostać wielką damą i jeździć w powozie z herbem. Wasz proceder należy do wyższej sfery, macie styczność z ludźmi bogatymi, z rodzinami, które doszły do majątku przez spekulacją lub handel... To właśnie w tej kopalni złota, należy mi szukać żony... Będziecie pracować korzystnie dla siebie i dla mnie... Postępowanie w tym razie nie wymaga zbytnich zdolności. Chwalcie mnie jak umiecie, a nawet jeżeli podobna, przesadzajcie w pochwałach. Niech będę w waszych oczach czemś nadzwyczajnym, feniksem, białym krukiem. Czyńcie wszystko aby ten rodzaj handlu czy spe-