Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/31

Ta strona została przepisana.

kulacji, przyniósł nam wszystkim znakomite korzyści. Naśladujcie w tym względzie naszego przyjaciela pana Meyer, który chcąc sprzedać konia, mówi o nim niestworzone rzeczy... słuchajcie jak to on mówi, deklamuje... Naśladujcie go panowie, powtarzam... Wreszcie nie przesadzicie w pochwałach, gdyż jestem człowiekiem dobrego tonu i dystynkcji... jestem eleganckim młodzieńcem w całem znaczeniu tego wyrazu... nie mam innych wad, prócz chęci wydatkowania ile się da i używania przyjemności... Małżeństwo mnie poprawi... tak się spodziewać należy...
— Niewątpliwie, rzekł Lebel-Gerard, który odrazu stał się optymistą...
— Wreszcie jak pan hrabia będzie znowu bogatym, odezwał się jubiler, po co się ścieśniać.
— Pan hrabia zbytnie się potępia, mówił z kolei handlarz końmi, najbardziej rozpustni kawalerowie, bywają najprzykładniejszymi mężami... Młodzi ludzie są jak źrebaczki, którym potrzeba dać zupełną swobodę, dać się im wybujać na przestrzeni, zanim się ich użyje do zaprzęgu w powozie lub pod siodło.
— Najzupełniejsza racja, dodał Paweł. Z prawdziwą rozkoszą przekonywam się że mnie zrozumieliście. Mam nadzieję, że na nowo zapanuje między nami dawna harmonja. Rachuję na was! Rachuję na was! Nie potrafię wam się wywdzięczyć jak należy. Pozwólcie mi jednak powiedzieć, że jakkolwiek nie jestem ani przesądnym ani zabobonnym, nie znoszę jednak wcale śmieszności. Zaślubię każdą jaką mi przedstawicie, nie wymagam zbyt wiele, niech tylko będzie młoda i nie bardzo