Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/35

Ta strona została przepisana.

najwyraźniej jego semickie pochodzenie, włosy czarne, kędzierzawe.
Lubiący żyć bez rachunku, uczynił nieszczęśliwą panią Meyer, jeszcze młodą i bardzo piękną osobę, którą zaślubił z miłości; handlarz koni, pretensjonalny do obrzydzenia, stawiający swą osobę wyżej nad wszystko, zachował maniery najwyższej elegancji, w rzeczywistości zaś był to sobie człowieczek mający najgorszy smak posunięty nieraz do śmieszności.
Lubił podwyższać wdzięki swej powierzchowności toaletą niezwykle dziwaczną. Przepadał za kolorami krzyczącemi i ekscentryczną formą. Otaczał się zawsze indywiduami ubierającemi się jak on, przesadzał swoje zasługi pod względem tresowania koni, jeździł w powozie w cztery konie, gościom swym wyprawiał smaczne obiady i skłonny był nawet do orgii.
Dawid Meyer był dzieckiem szczęścia albo mówiąc inaczej miał wiarę i zaufanie wszystkich.
Otaczał się kobietami, które obsypywał złotem, lubił, kiedy ten fraucymer wymawiał:
— Mój pieszczoszku, mój zajączku, mój gołąbku!
Żaden z paryżanów nie bywał z taką jak on namiętnością w Teatrze Rozmaitości, w Palais-Royal i w Bouffes.
Znał wszystkie statystki i statystów. Rozkoszował się znakami małych rączek, przesyłających mu ze sceny całusy.
— Jestem człowiekiem, któremu oprzeć się niopodobna, mówił do siebie pokręcając wąsa. One mnie uwielbiają.