— Dobrze. Przyjadę po pana jutro w moim powozie, o godzinie trzy kwadranse na pierwszą.
— Będę oczekiwał na pana hrabiego, ale proszę o pozwolenie zawiezienia go tam w moim faetonie. Mam w tym interes mój własny.
— Jaki?
— Interes czysto handlowy. Ten spacer pozwoli panu hrabiemu ocenić moje rumaki czystej krwi, które mam zamiar odstąpić panu hrabiemu. Są to wyśmienite dwa bieguny, które nigdy nie powinny pozostać w mojej stajni. Uważam że są godne zawieść pana hrabiego i panią hrabinę do merostwa i do kościoła, w dniu ślubu.
— Jest to interes, który się załatwi bardzo łatwo, odpowiedział Paweł z uśmiechem.
Dawid Meyer pożegnał hrabiego z nadzwyczajną grzecznością, a pan Nancey zapytywał sam siebie z wielką ciekawością, co to może być za kobieta piękna i bogata, która przyjmuje męża z rąk faktora, gustu wielce trywialnego i pretensjonalnego. Włożył rękawiczki i właśnie zabierał się do wyjścia, gdy wszedł na nowo lokaj zapowiadając nowe odwiedziny tapicera, pana Lebel-Girard.
Tapicer, którego już poznaliśmy jako mającego pretensję do wymowy, mógłby prawie uchodzić za pana.
W wieku do pięćdziesięciu pięciu lub sześciu lat, wysoki i chudy, postawy poważnej, z włosami siwiejącemi, bardzo zawsze starannie wygolony, ubrany jak notarjusz, nosił w dziurce od guzika czerwoną wstążeczkę, którą otrzymał w r. 1865, w skutek wystawy
Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/40
Ta strona została przepisana.