Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/44

Ta strona została przepisana.

— Zaraz będę miał honor wytłumaczyć to panu hrabiemu.
— Trzeba panu wiedzieć że mnie to mało obchodzi.
— Za pozwoleniem. Bouchard był istotnie „korkarzem“, i na korkach właśnie zrobił miljony. A ponieważ udało mu się kupić Montmorency, zawróciło mu to głowę. Chciał gwałtem wmówić w siebie, że należy do tej starożytnej rodziny i że pochodzi choćby z jakiej bardzo pobocznej gałęzi potomków.
— Mania rzeczywista.
— Zrobił też co chciał, odnalazłszy tak zwanych archiwistów paleografii, którzy mu sporządzili genealogiczne drzewo, niepodobna przecież było odnaleźć ojca owej nowej prozarpii, gdyż ojciec naszego arystokraty świeżo upieczonego był korzennikiem w Petite Ville... Nie stracił jednak odwagi. Wynalazł bowiem sposób bardzo oryginalny... Zakupił grunta należące do Montmorency; i po zrobieniu fortuny postanowił wycofać się z interesów. Zbudował zamek i pompatycznie miejsce to ochrzcił: „Bouchard et Montmorency“.
— Ależ to śmieszne!
— To też Prokurator królewski wkrótce wezwał go i zapowiedział mu, iż w razie używania wzbronionego tytułu, będzie zmuszony osadzić go w kozie. Bouchard naturalnie przyrzekł, ale zarazem dał sobie słowo, że jego córka zaślubi co najmniej barona. Przypomniawszy sobie o tem, kiedym odwiedził starego Mikołaja, powiedziałem mu też, że znam młodego hrabiego, pochodzącego z rodów jeszcze średniowiecznych... w końcu wymieniłem pańskie nazwisko, Bouchard rzucił mi się