Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/55

Ta strona została przepisana.

— Czy go zawsze przyjmuje?
— A! Broń Boże! zawołał ze śmiechem Dawid, i to z bardzo naturalnej przyczyny.
— Jakiej?
— Lord już umarł.
— Więc to zapewne ów spadek od niego pochodzi?
— Miałem już honor upewnić pana, że nie znam zupełnie pochodzenia majątku panny Lizely. To samo powtarzam jeszcze dzisiaj.
Paweł nie nacierał a Dawid widząc że rozmowa na nowo zawiązaną być nie może, zajął się wyłącznie swoimi końmi.
Pan Nancey był niespokojny.
Jako znający dobrze świat, domyślił się że jakaś tajemnica otacza przeszłość i życie panny Lizely. Jakiej natury była ta tajemnica? Mnóstwo przypuszczeń i kombinacji przesunęło się mu po głowie.
Ani na chwilę nie powątpiewał, że majątek panny Lizely pochodził od lorda Dudley, ale z jakiego tytułu lord miał prawo zajmować się tą młodą osobą?
— Jeżeliby tak rzeczywiście było, to jak podpić w tym wypadku, rzekł sam do siebie. Mimo wyraźnego podobania się pannie Lizely, czy powinienem z nią się ożenić? Miłość może wszystko usprawiedliwić. W czasach, w jakich obecnie żyjemy, nawet książęta krwi poślubiają tancerki i aktorki, nie ma się nad czem długo zastanawiać. Cóż jednak powiedzą, gdy się rozgłosi wieść, że moje nazwisko i moją osobę