Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/56

Ta strona została przepisana.

sprzedałem za tysiące kochanki lorda Dudleya. W tym razie zbrakłoby kamieni na moje ukamienowanie.
— Ha! cóż robić!
W chwili kiedy faeton faktora koni zatrzymał się przed pięknym pałacykiem na ulicy Boulogne, pan de Nancey był tak zamyślony i w tak melancholijnem usposoieniu, że Dawid zaczął się serjo niepokoić o zrealizowanie swojej należności.
Pożegnawszy też hrabiego oddał się przypuszczeniom:
— Jest coś w tem? Widzę to doskonale. Ale co? Hrabia w początkach nadzwyczaj ożywiony ochłódł niespodzianie. Zkąd pochodzi ta zmiana? Muszę dowiedzieć się i usunąć wszelkie przeszkody. Ba! jeżeli mu wynalazłem sroczkę w gniazdku, jeżeli podaję mu sposób łatwy spłacenia długów, nie ma prawa dąsania się.


∗             ∗

Nazajutrz, punkt o godzinie trzeciej Lebel-Gerard przybywszy do swego dłużnika był istotnie oślepiony.
Powóz W którym mieli jechać do Montmorency stał już przed tarasem.
Hrabia kazał zaprządz do najpiękniejszego powoziku na ośmiu resorach, którego zwykle używał na wyścigach powożąc sam.
Powożący w białych spodniach, w butach ze sztylpami, siedział w wspaniałym stroju na siodle. Konie ryły ziemię niecierpliwie kopytami.
Dwóch lokajów, mających zająć miejsce po za powozem, czekało równie w galowej liberji.