Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/62

Ta strona została przepisana.

przyjaciela Mikołaja Bouchard, odparł tapicer uśmiechając się. Róg zastępuje tu bojową trąbę.
— A to wesołe, szepnął hrabia. Jeżeli małżeństwo przyjdzie do skutku, będę miał najdziwaczniejszego w całej Francji teścia.
Mikołaj Bouchard uprzedzony od dwóch dni o wizycie arystokratycznej, oczekiwał z upragnieniem przybycia hrabiego i ujrzawszy wspaniały powóz podjeżdżający na peron, oraz herby i lokai, nie mógł się powstrzymać od wykrzyku radości.
— A! pan hrabia, zawołał podbiegając do powozu, zanim przybywający zdołali wysiąść, to uroczysty, bardzo uroczysty dzień dla mnie, gdy mara przyjemność przyjmowania w mojej ubogiej chacie przedstawiciela jednej z najstarszych rodzin szlachty francuzkiej.
— Honor to dla mnie prawdziwy, odparł hrabia, że mogę poznać pana dobrodzieja, radość to rzetelna, którą zawdzięczam naszemu wspólnemu przyjacielowi.
Ex-korkarz rzeczywiście w całej postawie zdradzał typ dawnego mieszczanina, zbogaconego z przemysłu.
Wzrostu mniej jak średniego, odznaczał się wydatnością brzucha, na wielkich, rozłożystych ramionach spoczywała równie wielka głowa. Twarz barwy nadmiernie czerwonej wchodzącej w fioletowa, zdradzała usposobienie do apopleksji.
Ubrany jak na wieś zbyt starannie, zbyt wykwintnie, zdawał się być rzeczywiście czemś wyższem, rodzajem udzielnego panka, podlegającego eleganckim fantazjom.
Lebel-Gerard z pewną wewnętrzną satysfakcją stu-