Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/70

Ta strona została przepisana.

Ex-korkarz pociągnął za sobą tapicera, pozostawiając oboje młodych ludzi w miłem sam na sam.
Hrabia zatem dzień po dniu, z inną spacerował kobietą.
Dzisiejsza jednak, lubo najniezawodniej nie obudzająca tyle wrażeń, co kochanka lorda Dudley, przecież pod względem moralnym wywierała niepomierny wpływ na usposobienie hrabiego.
Uciecha rozkoszna, miłosne, elektryczne, że tak powiemy, uczucie, pociągało ku Blance Lizely. Jej zbliżenie sprawiało pewien rodzaj zawrotu namiętnego.
Woń sztuczna, perfumy jakich używała ta syrena, wywoływały namiętne uniesienia. Był to napój zwykły kokotek wielkiego świata. Można za niemi szaleć, ale kochać niepodobna.
Przeciwnie obok Małgorzaty, woń dziewicza, woń niewinności, wywoływała święte prawie uczucie, jakby czar cudownego kwiatu, który zachował w całej pełni woń natury, woń niebieską czystości dziewiczej.
Pierwszy raz w życiu hrabia uczuwał słodycz obecności młodej kobiety, która pochłaniała całą jego myśl i wywierała dobroczynny wpływ na popędy miłosne.
Blanką Lizely, jako kochanka posiadała skarby nieopłacone niczem. Jej obecność pobudzała, była więc ideałem zdebuszowanych bałamutów i zdenerwowanych starców.
Małgorzata bez wątpienia była kobietą zupełnie skończoną i pełną poświęcenia.
Pan de Nancey mówił to sobie w duchu i tak długo,