Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/88

Ta strona została przepisana.
X.
Serce wahające się.

Paweł de Nancey oddalił się jak człowiek będący pod wpływem snu i rzeczywiście zdawało mu się, że marzy, tak ta scena, której był bohaterem wydała się mu niemożliwą.
Przybywszy do Ville-Avray z obowiązku prostej grzeczności, ponieważ miał zamiar oznajmić właścicielce willi że jest to ostatnia jego wizyta, wyszedł ztamtąd przysiągłszy pannie Blance Lizely że ją kocha namiętnie, głęboko, bez granic.
Tak, przysiągł i z najlepszą wiarą w kilka godzin później zażądał ręki panny Małgorzaty.
Jakiż szał go opanował. Jaki to rodzaj zapomnienia się objął jego serce?
Woń jaką obdarzyła go ręka jeszcze ciepła po kąpieli, tłumaczyła to najwyborniej.
Paweł z gniewem otarł sobie usta.
— Przeklęta syrena! szepnął. Sądzi że mnie zatrzyma! O nie, nie ujrzysz mnie więcej, zetrę z mojej duszy wspomnienia o tobie, jak otarłem usta!
Powziąwszy takie postanowienie, Paweł uczuł pewną ulgę.
Spojrzał na zegarek i przekonawszy się że tyle