Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/91

Ta strona została przepisana.

wzrok, pojęła że jest kochaną. Ta róża zwiędła wypowiedziała jej wszystko.

∗             ∗

Potrzeba nam dodać, że Mikołaj Bouchard zatrzymał przyszłego zięcia na obiedzie i że we własnym powozie odwiózł go na stację w Enghien.
Starał się wieczorem pozostawić go sam na sam z Małgorzatą.
Paweł aż nadto dobrze znał kobiety, żeby nie przewidział co się dzieje w sercu młodej dziewczyny. Dostrzegł, że zdobył fortecę. Dla tego też nie korzytał z sam na sam przygotowanego mu przez ojca w celu oświadczenia się pannie. Przeciwnie, pewny zwycięztwa, z nadzwyczajną delikatnością strzegł się zdradzić.
Można śmiało podziwiać tę delikatność w nicponiu, który nie zwykł był oszczędzać kobiet, i prawił im komplementa i kłamstwa bezczelne.
— A więc, zapytał Mikołaj, skoro znaleźli się razem w powozie. Czy sprawa sercowa już została załatwiona? Pan się już oświadczyłeś?
— Nie jeszcze.
— Dla czegóż to „Pater noster“ jak mówił konnetabl. Małgorzata kocha pana, jestem tego pewny.
— A ja, mam nadzieję...
— Na co pan czekasz? Przecież do djabła nie jesteś pan bojaźliwym. Dla czego odwłóczyć to, co się może załatwić natychmiast. „Ja panią ubóstwiam!“ Pan mnie uwielbiasz! — „My się ubóstwiamy i ręka w rękę, żeńmy się!“ Tak trzeba mówić. Cnoto mojego życia, mój zięciu.