Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/96

Ta strona została przepisana.

własnej hańby potrzeba odwagi nadludzkiej, która podnosi i oczyszcza.
Kiedy już dowiesz się o wszystkiem osądzisz mnie w własnem sumieniu i wydasz pan wyrok.
Powiedziałam panu wczoraj, powtarzam dziś, w ciągu godziny będziesz pan moim narzeczonym, a w ciągu dwóch tygodni uczynisz mnie pań hrabiną de Nancey, albo też w ciągu godziny wyjdziesz pan ztąd i nie wrócisz więcej.
Blanka umilkła.
Paweł chciał mówić ale młoda kobieta zakryła mu ręką usta.
— Nie, nie, nie potrzeba żadnych protestacji ani słów daremnych. Strzeż się pan abyś nie żałował uczynionej obietnicy. A teraz słuchaj!
Blanka otworzyła czarny pugilares.
Wydobyła z niego dwa arkusze papieru stemplowego i położyła przed Pawłem.
— Naprzód musisz mnie bliżej poznać, bo pochodzę z dobrej rodziny. Oto moja metryka. Przeczytaj ją. Przekonasz się że Blanka Antonina Lizely urodziła się w Tuluzie dnia 24 sierpnia 1843 r. z barona Lizely dowódzcy batalionu, oficera legii honorowej i pani Henrjety Aubert, jego prawej małżonki. Mam tedy lat 24. Nie jestem bardzo stara.
Paweł z grzeczności rzucił okiem na ten akt, nie wątpiąc o jego rzeczywistej wartości.
Młoda kobieta mówiła:
— Oto akt śmierci mojego ojca. Umarł w Paryżu