Strona:PL De Montepin - Wierzyciele swatami.djvu/97

Ta strona została przepisana.

6 grudnia 1855 r. jako pułkownik i komandor legii honorowej. Och! gdyby żył...
Po chwili milczenia znowu zaczęła:
— Miałam lat dwanaście kiedy osierociałam, nie posiadając żadnego majątku i krewnych ani dalszych ani bliższych. Moja matka umarła w rok po mojem Urodzeniu.
Mój ojciec utrzymywał się jedynie z pensji, mając zamiar odkładać oszczędności, ale nie mógł. Jednem słowem, nie wiadomo coby się stało, gdyby oficerowie pułku mego ojca nie podali byli prośby do ministra wojny, celem pomieszczenia mnie w domu cesarskim w Saint-Denis.
Pan pojmujesz że nie będę pana utrudzać przykrościami i nieprzyjemnościami mego dzieciństwa. Otrzymałam świetne wychowanie, byłam wykształconą wysoko. W siedmnastym roku życia wiedziałam już doskonale co potrzeba dla młodej panienki, aby zabezpieczyć jej przyszłość.
Przyszłość!
Czy wyraz ten nie brzmiał jeszcze śmiesznie w uszach sieroty bez rodziny, która po wyjściu z instytutu powinna była natychmiast postarać się o środki do utrzymania życia.
Dyrektorki zakładu znając moje zdolności, czyniły mi propozycje.
Pragnęły abym weszła do jednego z domów edukacyjnych w charakterze pod-dyrektorki, ale to czyniło mi niewypowiedziany wstręt. Nie życzyłam sobie odgrywać roli pepinierki. Duma rodowa wiele do tego