Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/186

Ta strona została przepisana.

za którego uchodzisz, zadajesz. mi więcej niż naiwne] pytanie!...
— Kochany baronie, nie rozumiem....
— Nie rozumiesz, że muszę być wściekłym?... — przerwał interlokutor Gontrana.
— Wściekłym??
— Z pewnością!...
— A z jakiegoż powodu?...
— Z powoda przyjęcia, jakiego dopiero co doznałem!... A może pan uważasz, że to nie wystarcza jeszcze?...
— Ależ wydaje mi się... — wybąknęł Gontran.
— A więc źle ci się wydaje! Do licha! wicehrabio, niebardzo musisz być w łaskach pod dachem rodzicielskim!... Przyjęcie, jakiego tam doznają serdeczni twoi przyjaciele, niebardzo może ich zachęcić do powrotu....
— Mój kochany baronie, szczerze przejęty jestem tem, co cię dotyka....
— Naprzód, wicehrabio, — przerwał pan Polort, — nazywajmy, jeśli łaska, rzeczy po imieniu... nie jestem ani trochę dotkniętym, (dzięki niebu, moja miłość własna nie jest znów tak łaskotliwą), jestem zniecierpliwiony i oto wszystko....
— Jednak mój ojciec okazał się grzecznym względem pana....
— Grzecznym!... Ale któż utrzymuje coś przeciwnego?... Ale to była lodowata grzeczność dobrze wychowanego człowieka i nic więcej nad to.... Nic serdeczności, nic zgoła uprzejmości uprzedzającej w tem przyjęciu, tak jak przecież miałem prawo tego się spodziewać, naprzód z tytułu nazwiska, które noszę, a potem z tego tytułu, że mu byłem przedstawiony przez syna.... Co do pańskiej siostry, prześlicznej osoby, mówiąc nawiasem, przyznasz pan przecież, że wyniosłość jej pogardliwa dochodziła a często przechodziła nawet granice impertynencyi....
— Moja siostra jest jednakową dla wszystkich....
— Pozwolisz mi pan o tem wątpić... Raczej już uwierzyłbym, jak to mówiłem panu przed chwilą, że w zamku hrabiego Presles złą jest rekomendacyą być przedstawionym przez wicehrabiego Gontrana....
— Jest w tem nieco prawdy....
— A jednakże jesteś tu pan a raczej powinieneś być u siebie.... A powiem tu nawiasem, że lękam się bardzo, by na dziedzictwo ojcowskie nie przyszło jeszcze wyczekiwać bardzo długo.... Generał, o ile mi się zdaje, ma duszę co się uparcie trzyma ciała.... Jest on z rasy tych ludzi, których bezwarunkowo trzeba zdławić, by z nimi raz skończyć.... Żal mi pana, bo ten poczciwiec, jeśli się bardzo nie mylę, każę ci bardzo długo jeszcze męczyć się i żyć z wydzielanej skąpo pensyjki....
Tu Gontran westchnął i ruszył pogardliwie ramionami.
Baron Polart podjął dalej;
— Nakoniec, rzecz się tak ma i nic w niej zmienić nie możemy.... Ale powiedz mi pan, proszę, któż to są ci trzej fanfaroni, którzy przybyli pod koniec mojej wizyty i którzy okropnie mi się nie podobali?
— Jeden z nich, ten co ma brodę i włosy blond, to mój szwagier Jerzy Herbert.... Dwaj inni są sąsiedzi baron de Labardès i hrabia de Simeuse.... Ten ostatni jest młodszy.
— A zatem, wicehrabio, twój szwagier i twoi sąsiedzi działają mi na nerwy ponad wszelki wyraz. Nie umiałbym wypowiedzieć nawet, jak mi są niemili i zachwycony byłbym, gdyby się nadarzyła sposobność okazania im tego....
— Szczęściem dla nich, — odpowiedział Gontran z uśmiechem, — że sposobność taka się nie nadarzy....
— Ha! kto wie?... W każdym razie, aby mi oszczędzić szans urzeczywistnienia moich życzeń, zechcesz pan w ciągu przyszłego tygodnia postarać się o to, bym otrzymał zaproszenie na obiad do zamku, od twego ojca....
Gontran popatrzał na swego interlokutora z wyrazem zdumienia.
— Czyś pan nie słyszał? — spytał ten ostatni.
— Owszem....
— A więc możeś mnie pan nie zrozumiał?...
— Przyznaję....
— W takim razie powtórzę.... Dobrze jest i pożytecznie umieć się naginać do wszelkich inteligencyj nawet najleniwszych.... Prosiłem pana, abyś postarał się dla mnie o zaproszenie na obiad w jak najkrótszym czasie i to zaproszenie, wychodzące wprost od samegoź generała, hrabiego Presles.... Tym razem czyż pan zrozumiał?...
— Tak, doskonale....
— I cóż mi na to odpowiadasz?
Gontran zawahał się.
— Cóż cię tak, wicehrabio, wprawia w ambaras? — spytał pan Polart.
— Odpowiedź...
— Dla czego?
— Bo to czego pan żądasz, będzie trudne.
— Czy jesteś pan tego pewnym?
— Jak najpewniejszym.
— Nie mogę sobie zdać sprawy z powodów tej trudności, wyznaję....
— A przecież natura ich jest nader prostą....
— Proszę, zechciej mi je przedstawić, a będę mógł osądzić ich doniosłość....
— Od lat kilku w zamku przyjmuje się niezmiernie mało ludzi, a nie zaprasza nikogo zgoła z obcych na obiady....
— Rzecz ta nie może zupełnie do mnie mieć zastosowania....
— Jakimż to sposobem?...