Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/229

Ta strona została przepisana.

— On wam da wszystko czego zażądacie tylko, pieniędzy dla was, złotych łańcuchów, bransolet, jedwabnych sukien dla waszych metres, kosze szampana, broń do polowania, wreszcie wszystko czego potrzeba młodzieńcowi używającego życia wesoło. Być może, iż będzie żądał, abym żyrował wasze weksle, bo zna mnie od dawna już i wie, żem zawsze płacił moje własne akuratnie; ale ja ufam wam i uczynię to bardzo chętnie dla zrobienia wam przysługi.
Poczynano dziękować nieskończenie, ściskając dłonie Tymoleona-Achilesa, najcenniejszego, najoddańszego z przyjaciół, a następnie dążono conajspiesznej do Jana Ludwika Bennisens.
Ten ostatni zabrawszy wprzód dokładne wiadomości, uzyskiwał pożyczkę na warunkach, które nam są znane, otrzymywał swe komisowe i winszował sobie, że umiał wyszukać tak zręcznego naganiacza jak Tymoleon-Achiles Poulart.
Ale nie daliśmy dość dokładnego pojęcia o charakterze Tymoleona-Achilesa, albo też czytelnik nasz zrozumiał, że młody naganiacz nie był z rodzaju tych, co to mogą zbyt długo pracować na rachunek innego.
Znamy już ambitne marzenia tej osobistości, której przyglądamy się nieco bliżej teraz...
Miał wstręt do powszedniego wyzyskiwania, on chciał łowić w mętnej wodzie, oporządzać na wielką skalę, zostać bogatym i poważanym.
Dziwacznym wyjątkiem w nawyknieniach i instynktach oszustów z profesji i wyszukiwaczy sfer niższych, Tymoleon-Achles bynajmniej nie miał inklinacji do rozrzutności.
Przypuszczał on w pewnych okolicznościach możność, a nawet konieczność wyrzucenia oknem pieniędzy, pod warunkiem wszakże, aby pieniądze te powróciły doń drzwiami ze znakomitym zyskiem.
Ażeby urzeczywistnić złote te rojenia i śmiałe nadzieje, nieodzownem było, aby młody człowiek ugruntował dom własny i rozpoczął interesa na własny rachunek.
Tymoleon-Achiles nie zaniedbał nic, aby się wystarać o potrzebne ku zagospodarowaniu się fundusze.
Zdumiewająca jego zręczność w grze bilardowej była dlań niemałą w tym celu pomocą, dzięki jej bowiem, każdodziennie chował wcale pokaźną sumkę do kieszeni.
Do tego pierwszego przemysłu dołączył niebawem drugi, karty markowane....
Liczne jego stosunki z młodymi rozrzutnikami, których rzucał w pazury Jana Ludwika Bonnisens i jego lichwiarzy, ułatwiły mu dostęp do całego światka dziewczyn utrzymywanych, należących do niższych sfer cygaństwa.
Pewna ilość tych dam czyniła ze swych mieszkań buduar i dom gry zarazem.
U nich gra miłości i gra hazardowa luzowały się wzajem, a kto tam się dostał, mógł być pewnym, że jak w jednej tak w drugiej okradzionym zostanie.
Tymoleon-Achiles niezadługo w sprawkach tych stał się mistrzem.
Miał rzadki talent umiejętności przegrywania w samą porę tak, że nietylko nie budził nigdy najmniejszych podejrzeń, ale zmuszał własne ofiary do skonstatowania dziwnego jego nieszczęścia.
Wyrobił sobie opinię przyjemnego gracza, zawsze