Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/250

Ta strona została przepisana.

do namysłu i powzięcia stanowczej decyzyi... uprzedzam pana tylko, że jeśli po upływie tych trzech dni pan nie rozpoczniesz działać, ja się zabiorę do działania.... Teraz, mówmy o czem innem.


XII.
OŚWIADCZYNY.

Po rozmowie poprzedzającej nastąpiła lekka rozmowa, a raczej długi monolog przecinany od czasu do czasu monosylabami Gontrana.
Młody człowiek usiłował udawać, że zwraca uwagę na to co prawił jego interlokutor; w rzeczywistości jednak słowa obijające się o jego uszy nie miały dlań żadnego znaczenia, myśl jego bowiem była nieobecną.
Nakoniec przestrzeń oddzielająca Tulon od zamku Presles została przebytą i woźnica zatrzymał konie przed hotelem «Marynarki Królewskiej«.
Obaj panowie zeszli z powozu.
— Kochany wicehrabio, — ozwał się baron, — wiesz, że mamy razem zjeść śniadanie.
— Nie skorzystam z pańskiego zaproszenia... — odpowiedział Gontran.
— A dla czegóż to?
— Ponieważ nie mam najmniejszego apetytu....
— Ba!... tak się to panu wydaje tylko!... zresztą znasz pan przysłowie, że apetyt przychodzi gdy się zabierzem do jedzenia.
— Ależ zapewniam pana....
— A ja zaręczam. — przerwał pan Polart, — że nie przyjmuję żadnej wymówki.... Siądziesz pan ze mną do stołu, a jeśli nie zechcesz sam jeść śniadania, to do licha przynajmniej patrzeć musisz jak ja jeść będę....
— Żądasz pan tego?...
— Wielce przyjacielsko, ale żądam....
— Niechże tak będzie! — odparł Gontran, schylając głowę.
W chwilę później, hotelowa służba zastawiała w jednym z pokojów, należących do apartamentu barona, zaimprowizowane, śniadanie, któremu towarzyszył spory szereg starych butelek najlepszych win burgundzkich.
— Do licha! — zawołał pan de Polart siadając, — nie spodziewaj się pan, abym zgodził się na patrzenie jak pański talerz stoi pusty a kieliszek pełny!...
I łącząc do słów czyn, nakładał kotlet barani Gontranowi, nalewając mu równocześnie w kieliszek wina.
Młody człowiek nie dotknął nawet swego kotletu, ale za to wypróżnił szklankę jednym chaustem.
— Dowodzę panu w ten sposób mej dobrej woli!... — rzekł. — Ale nie zmuszaj mnie pan do jedzenia, bo słowo panu daję, że czuję się bardzo dziś słabym....
Miechże Bóg broni, bym miał się przyczynić do zwiększenia tej nagłej słabości, nad którą boleję niezmiernie.... Zostańże pan na dyecie, kochany wicehrabio, byle tylko nie na sucho przynajmniej.. wino jest środkiem leczniczym, uniwersalnym lekiem, które działa cuda!... Jesteś zdrów, pij aby zachować zdrowie!... Jesteś chory, pij więcej, aby wyzdrowieć... Fakultet medyczny, który przepisałby ogólną tego rodzaju dla wszystkich receptę, przywróciłby w samym — że naszym dziewiętnastym wieku ową rasę Matuzalemów, co to jak pan wiesz, żyli po siedmset lat....
Tak mówiąc baron napełniał bez odpoczynku kieliszki, których Gontran nie śmiał odmawiać i wypróżniał po kolei, tak dobrze, że w chwili gdy się kończyło śniadanie pana Polart, młody człowiek był jeśli już nie zupełnie pijany, to przynajmniej nawpół ogłuszony i zaledwie w części tylko przytomny.
Baron na chwilę tę oczekiwał niecierpliwie.
Wziął za rękę wicehrabiego i poprowadził go do salonu.
Na widok biurka, które przed paru dniami usiłował był wyłamać, a którego zamek dotąd nie był jeszcze naprawiony, Gontran nie mógł powstrzymać się od drżenia, na które pan Polart odpowiedział uśmiechem.
— Kochany wicehrabio — rzekł on, — zapal sobie jedno z tych cygar, za których dobroć ci poręczam. Siadaj na tej sofie i pogawędźmy z sobą jak para przyjaciół, jakkolwiek wydajesz mi się strasznie niewesołym....
Gontran poczynał przywykać do biernego posłuszeństwa. Zapalił cygaro, które mu podawał baron i usiadł.
— Czy słuchasz mnie pan uważnie? — spytał pan Polart.
Gontran skinął potwierdzająco głową.
— To doskonale, — ciągnął Paryżanin, — ale pytanie moje właściwie było zbytecznem, bo przed upływem minuty nastawił byś pan i tak uszu jak koń wojskowy co był w ogniu, a posłyszy dźwięk trąby.
Zaledwie wyrażona ta przepowiednia pana Polart urzeczywistniła się niebawem, bo te słów kilka, któreśmy przytoczyli, wywołały od razu błysk ciekawości na martwą twarz wicehrabiego.
— Jak mnie pan widzisz, — podjął dalej baron, — szczerość cenię ponad wszystko!... Jest aksiomat w geometryi i moralności zarówno, na który całkowicie się godzę: Linia prosta jest najkrótszą drogą do dojścia z jednego punktu na drugi.... To jest prawdą we