Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/281

Ta strona została przepisana.

ważnych lub drobnych, w których brałeś udział, lub które dokonywały się wobec pana.
— Czy to wszystko, panie?...
— Tak, panie hrabio, wszystko....
— I podanie to podpisane jest przez mego syna i przez córkę?...
— Tak panie hrabio, przez oboje....
— Dobrze więc, odpowiem., odpowiem jak zrobił grecki filozof, nie pamiętam już któremu sofiście, który zaprzeczał ruchu.... Dość mu było chodzić i sofista zwyciężony uciekł pośród szyderskich okrzyków tłumu.
Starzec, jak się zdało, skupiał się przez chwilę; następnie ciągnął dalej tym samym głosem spokojnym i miarowym, pod dźwiękiem którego wszakże czuć było wzruszenie półwstrzymywanego gniewu:
— Zarzucają mi, że utraciłem pamięć... że nie zachowałem ani wspomnienia dnia wczorajszego, ni wspomnień z przed lat dwudziestu... a pierwszym, który mi to zarzuca, jest wicehrabia Gontran de Presles... jest syn mój....
»A więc, panowie, odpowiem mu, próbując mej pamięci i wywołując wobec was wspomnienia z mego życia, dotyczące jego.
Następnie zaś panowie rozstrzygniecie nim a mną....
Osądzicie czy ojciec szalony, czy syn nikczemny!...
— Jak to! panowie, — zawołał Gontran, zrywając się wzburzony, — mamże w waszej obecności słuchać słów podobnych?... Jakkolwiek mam wiele szacunku dla mego ojca, jakkolwiek głęboką litością przejmuje mnie stan jego obecny, niemniej przeto rani mnie w sposób niesłychanie bolesny, podobne znieważanie i poniżanie osobistej mej godności publicznie!...
— Milcz pan! — wymówił surowo prokurator, zwracając się do wicehrabiego. — Śledztwo, zawezwane przez pana, rozpoczyna się....
Potem obracając się do starca, którego nieubłagane spojrzenie chłostało Gontrana, dodał;
— Panie hrabio, ubolewam nad tą przerwą... Racz pan prowadzić rzecz swoją dalej, proszę....
— Słyszeliście panowie tego syna... — podjął generał, — słyszeliście go mówiącego o swem poszanowaniu hipokryckiem, o swem kłamanem uczuciu!... tego syna, najukochańsze dziecko, na wspomnienie samego imienia którego niegdyś żywiej mi biło ojcowskie serce!... tego syna, w którym złożyłem wszystką radość moją i wszystkie nadzieje!... Powiem wam czem był, powiem czem jest, wreszcie powiem czem będzie...
»I zobaczycie panowie, że pamięć moja, acz tak osłabiona, może jeszcze sięgnąć daleko w przeszłość i że dawno wspomnienia moje służą mi wiernie jeszcze...
»W wieku, w którym synowie, których nam Bóg zsyła, na niezmierzone nasze szczęście lub niezmierzoną naszą niedolę, zazwyczaj są jeszcze tylko dziećmi wesołemi, bez troski, Gontran był już mężczyzną, nie energią, charakterem lub rozumem, ale mężczyzną znajomością złego, mężczyzną występkami!...
»Rozpustnik, gracz, szalenie próżny, dostępny najpospolitszemu pochlebstwu, Gontran strawił swą młodość na hańbiących wybrykach, na stosunkach najniższego gatunku, których zdałoby się, że zajmowana przezeń pozycya, samo nazwisko, nosi, winne mu były wzbraniać....
»Jako człowiek dojrzały, wiódł dalej to bezcelowe, nieużyteczne i zdrożne, niezdolny do wszelkiego pożytecznego zajęcia, nieprzyjaciel wszystkiego, co uczciwe, bez wszelkiej innej ambicyi nad tę, by prześcignąć w występnych szaleństwach wszystkich swych nędnych towarzyszy....
»Przyszła śmierć matki, śmierć przedwczesna, którą, pewien tego jestem, przyspieszyły wciąż ponawiające się zmartwienia, których ten syn był powodem....
»Gontran stał się bogatym, ale majątek ten, którego źródło było tak szlachetne i czyste, roztopił się w jego rękach jak śnieg co spadnie na błoto, stał się łupem hordy bezdusznych pasożytów, bandy próżniaków bez serca....
»Wszystko to działo się w Paryżu, bo zaledwie Gontran objął w posiadanie spadłe nań dziedzictwo, oddalił się coprędzej uciekając z rodzicielskiego domu ba sil jak z miejsc przeklętych....
»Skoro został zrujnowany, powrócił... boć trzeba było żyć!
»Gontran mimo wszystko, był synem moim, nosił moje nazwisko, przyjąłem go, a jeślim nie obchodził przymusowego powrotu marnotrawnego syna uroczyście, nie posłyszał przynajmniej nigdy z ust moich żadnej wymówki.... Bo i cóżby pomogły wymówki?... Nikt nie uleczy zgangrenowanego członka.... To też nie miałem żadnych złudzeń co do nieszczęśliwego mego dziecka... wiedziałem czem był i co był wart... Dość wam powiedzieć panowie, że już nie miałem, nadziei....
»Od chwili swego powrotu, był i co był wart... Gontran rozpoczął życie gorsze jeszcze od swej przeszłości; nie zadawalniał się pieniężnemi zasiłkami, które pobłażliwość moja wydzielała mu co miesiąc... rzucił się na oślep w długi, w te hańbiące długi, dla których niema usprawiedliwienia, a które równają się oszustwu....
»Rumieniłem się ze wstydu i obrzydzenia... ale był moim synem, ale nazywał się wicehrabią de Presles... więc płaciłem jeszcze... i płaciłem bez końca....
»Nakoniec pewnego dnia znudziło mnie już to, pewnego dnia odmówiłem wspólnictwa w tem niep rządnem życiu, wspólnictwa mimowolnego, w które gnała mnie dotychczasowa moja słabość....
»Tego dnia, wicehrabia Presles powiedział so-