Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/284

Ta strona została przepisana.

— Nadeszła chwila przemówienia, moja siostro... sprawiedliwość oczekuje na słowa twoje i chce wiedzieć co sądzisz o stanie umysłu naszego ojca... Mnie mogą pomówić o kłamstwo, ale podobne podejrzenie nie mogłoby sięgnąć do ciebie.


XX.
DRAMAT RODZINNY.

Bezwątpienia, od samego początku tak dramatycznej sceny, tak głęboko przejmującej gorączkowe oczekiwanie słuchaczy, chwytało chciwie każdy wyraz, wymówiony przez aktorów tego domowego, tak okropnego dramatu.
Ale skoro pojawiła się nowa osoba i to najbardziej zajmująca z powodu wpływu jakie musiało wywrzeć jej zeznanie na bieg całej sprawy, skoro słowem Dyanna weszła na scenę, że się zapożyczymy u malowniczego teatralnego języka, uwaga zda się, zdwoiła się jeszcze... urzędników mimowolnie przejęło wzruszenie, całkiem im obce.... Marceli de Labardès i Raul Simeuse pobledli zlekka, Blanka utkwiła w pani Herbert przeciągłe spojrzenie, którego błagalny wyraz byłby wzruszył chyba kamienne serce... sam generał nawet utracił część tego spokoju pełnego godności, który zachował dotychczas; oczy jego utkwione naprzód w córce, spuściły się w dół nagle i słaby rumieniec zapłonął na twarzy.
Dyanna wszakże milczała.
W zachowaniu jej znać było złamanie zupełne, nieopisane cierpienie.
Wzrok błąkał się dokoła niepewny, obłąkany.
Rzekłbyś, że to gazella pochwycona w sidła, co szuka kędyby uciec mogła.
Gontran na chwilę nie puścił ręki siostry, a uścisk mocny, wyrazisty, którym zaciskał ją w swej dłonń, znaczył jasno dla nieszczęśliwej kobiety: Pamiętaj, że mogę zgubić was wszystkich!....
— Pani, — rozpoczął prokurator królewski, — oczekujemy na twe świadectwo, a nie kryję bynajmniej przed nią, że wysokie stanowisko, w którem cię stawia szacunek publiczny, nadaje świadectwu temu rozstrzygającą wagę.
— Odwagi! moja siostro... — szepnął Gontran, — odwagi!
— Pani, — podjął znów urzędnik, — podanie wniesione o rozciągniecie nad hrabią de Presles kurateli, uczynionem było tak dobrze w twojem imieniu jak w imieniu pani brata. Czy podpisałaś je pani dobrowolnie, czy nie ulegałaś jakiejś presyi?... jakiemu wpływowi, którego powody nam są nieznane?...
Konwulsyjne drżenie wstrząsnęło całem ciałem
Dyanny, gdy tymczasem brat ściśnieniem ręki silniejszem jeszcze zmusił ją do wyszeptania:
— Podpisałam dobrowolnie.
— I obstajesz pani przy tem żądaniu?...
— Tak panie, obstaję
— A zatem silnem i stanowczem przeświadczeniem pani jest, że oddanie pana hrabiego de Presles pod kuratelę jest pożytecznem dla własnych jego interesów, zarówno jak dla interesów państwa?...
— Takiem jest moje przekonanie.
Słowa te wymówione zostały tak słabym głosem, że urzędnicy raczej je odgali niż posłyszeli.
— Umysł pana hrabiego de Presles, wedle zdania pani, tak został zaćmiony, że w życiu codziennem nie ma on już świadomości swych czynów? — ciągnął sędzia.
Dyanna czuła śmiertelną mękę, Nie miała siły odpowiadać, skinęła tylko głową potakująco.
— A więc pani utrzymujesz również, jak brat jej przed chwilą, że pan hrabia de Presles powtarzał wobec nas to, czego zręcznie wyuczono go poprzednio?
— Tak sądzę.
— I to twierdzenie swoje opierasz pani na podstawie licznych każdodziennych faktów, dowodzących, że pamięć pana hrabiego de Presles nie zatrzymuje ani zdarzeń bieżących, ani też rzeczy zdawną już ubiegłych?...
— Tak, — zawołała Dyanna z rozdzierającym wyrazem rozpaczy w głosie, — tak, wszystko to prawda... ale na miłość boską, miejcie panowie litość nadmną... wasze badanie mnie zabija!...
— Słówko tylko jeszcze, łaskawa pani.... Czy mogłabyś zaprzysiądz w obliczu Boga, że wszystko to, co zeznałaś jest zupełną prawdą!
— Przysięga... — wyszepnęła pani Herbert, której tortury możnaby porównać chyba z męczarnią konania...— żądanie odemnie przysięgi w obliczu Boga?
— Czy jej pani odmawiasz?...
Przerażenie nieopisane i wahanie widocznem było wyraźnie na zmienionej twarzy Dyanny.
Gontran ścisnął ją silnie za rękę, jakby ją pragnął zgruchotać w tym uścisku.
— Nie, — krzyknęła Dyanna głosem dławionym, — nie, nie odmawiam tej przysięgi.... Przysięgam w obliczu Boga, że zeznałam prawdę...