Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/285

Ta strona została przepisana.

W tej chwili podniósł się generał.
Wyciągniona jego ręka groziła pani Herbet, która cofnęła się, skamieniała wobec tego widomego objawu ojcowskiego przekleństwa.
— Mój ojcze... mój ojcze... — wyszeptała, padając na kolana i wznosząc ku starcowi błagale dłonie, — mój ojcze, przebacz mi.
— Nie, — odpowiedział generał wybuchając, — nie masz przebaczenia dla córki, która się mnie wypiera!... nie masz przebaczenia dla córki, co mnie zdradza!...
— A! — ciągnął dalej głosem coraz to donośniejszym, coraz więcej dając się porywać uniesieniu, płomień gniewu bowiem poczynał mu krew burzyć i migotać w oczach, — a! opuszczasz mnie nikczemnie! ah! przysięgasz w obliczu Boga, że rozum mój zamarł i pamięć zagasła!... A więc to ty chyba jesteś szaloną, wiarołomna córko, córko bezduszna, skoro nie pojmujesz, że ta przysięga jest wyzwaniem mnie rzuconem... nieopatrznem wyzwaniem, które ja podniosę! A! pamięć we mnie zamarła, mówisz! Nie, Dyanno... nie, mylisz się! Pamięć we mnie jest żywa, żywsza niż kiedykolwiek! przeszłość zmartychwstaje przed memi oczyma cała, bez braków, bez przerw żadnych; niezaćmiona! nie zakrywa mi jej żaden obłok!... Strzeż się, Dyanno, bo ja pamiętam!...
W istocie pod ciężarem wspomnień straszliwych, co go obiegły, starzec dyszał cały.
Pierś jego wznosiła się gwałtownie tłumem uczuć, gorący, płomienny rumieniec okrył mu twarz, oddech chrypliwy i syczący wybiegł z po za warg ściśniętych.
— Ah! — począł znowu, — utrzymują, że zapominam! Syn mój powiedział mi to, moi panowie; córka wam to powtórzyła.... Strzeż się, Dyanno, strzeż się, bo to nie ja zapomniałem, ale tyś zapomniała widocznie! Moja pamięć jest aż nadto wierną: zachowała ona piętna wspomnień faktów i dat, które ją palą jak rozpalone żelazo!.. Jedną z dat takich, ja ci powiem... to noc 10-go maja 1830 roku!
— Ojcze! — krzyknęła Dyanna na wpół obłąkana, wlokąc się u nóg starca, — ojcze... na litość, milcz!
— Noc 10-go maja 1830 r.! — wymówił zcicha Marceli de Labardès. przejęty nagle do głębin duszy.
Generał pod wpływem już odtąd gorączkowej egzaltacyi, mówił dalej:
— A! to była noc pełna zbrodni i nieopisanej okropności... morderstwo i pażar podały sobie w niej radośnie ręce po przez krew i płomienie!... Oko moje zanurza się w krwawe ciemności przeklętej tej nocy... widzę pośród nich kobietę, którą już mają za umarłą... A! stokroć lepiej było dla niej, aby była umarłą.... Ta kobieta żyje... ale zniesławiona....
Dyanna po raz drugi chciała krzyknąć:
— Ojcze... miej litość nademną!...
Ale sił jej zabrakło i nie przytomna niemal padła u nóg starca.
Marceli podniósł się, przejęty, popychany naprzód jakąś nieznaną, nieprzepartą siłą, podbiegł aż do hrabiego Presles, wołając:
— Panie hrabio, czy ja dobrze słyszałem?.... Powiedziałeś pan nieprawdaż? ta kobieta żyje, ale żyje shańbiona....
— Tak, panie, to powiedziałem.
— I ta kobieta, panie hrabio... czy pan znasz nazwisko tej kobiety?...