Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/39

Ta strona została przepisana.

wicie obity (ściany i sufit), perską materyą; na tle pranie białem, rozsiane bukiety róż, fiołków i liście bluszczu.
W jednym końcu tego pokoju, na białym dywanie o kwiatach purpurowych, umieszczona była tualeta Duchesse, na której weneckie stało zwierciadło, oprawione falami koronek.
Przed tą toaletą, stały dwie kobiety, pani de Presles i panna Dianna, obie w balowych sukniach, matka zapinała kolję z cennych pereł na zachwycającej szyi swej córki.
Osiem świec w dwóch kandelabrach jasno oświecało tę scenę rodzinną. Powiedzmy słów parę o tych kobietach.
Pani de Presles, jedyna córka gubernatora wyspy Bourbon, ożenionego z kreolką, sławną z piękności, miała lat piętnaście w chwili, kiedy oddała rękę hrabiemu de Presles. W 1830 r. dochodziła zaledwie trzydziestu dziewięciu lat, a zdawała się mieć co najwyżej dwadzieścia osiem.
Uchodziła za jedną z najbardziej zachwycających kobiet Prowancyi i zasługiwała w zupełności na tę reputacyę.
Wysoka i wysmukła, z cerą tej matowej i złotawej bladości, właściwej kreolkom, pani de Presles miała rysy starożytnej czystości, ożywione i iskrzące się współczesnym dowcipem. Pochodzenie jej zdradzał nietylko odcień cery, lecz także obfitość, prawie nie do uwierzenia, prześlicznych włosów brunatnopłowych, zebranych w ciężkiej masie na tyle głowy i niedbale zakręconych. Pochodzenie jej także zdradzało się przedewszystkicm w wyrazie oczu, długich czarnych, oczu Almei Wschodu, czasem zamglonych, jakby przez jakieś niejasne marzenie, czasem znowu iskrzących się i ciskających płomienie.
Pani de Presles, przez miłość macierzyńską wyrzekła się toalet różowych, białych lub niebieskich, które rozkwit jej świeżej i promieniejącej piękności dawał prawo zachowywać długi czas jeszcze. Ubraną więc były w suknię blado-fioletową, której stanik wydekoltowany pozwalał widzieś ramiona cudownie piękne. Kształty jej posągowe, godne dłuta Prascitelesa lub Fidyasza, odznaczały się wdziękiem kokieteryjnym, miluchnym, pieszczotliwym, jeśli można tak się wyrazić, przypominającym niektóre z tych pięknych patryszek, których typ otworzył ołówek Gavarniego. Dla pamięci tylko wspomnimy o jej rękach i nogach.
Nogi jej — były to nogi dziecka... ręce, — ręce kreolki i wielkiej damy.
Jaka więc była piękność Dianny, jeśli zyskała przy takiej matce przydomek Pięknej Prowansalki, co znaczyło królowa kwiatów tej Prowancyi ukochanej, gdzie dobry król René stworzył dwór miłości!...
Dianna miała lat dziewiętnaście... w niczem nie była podobną do matki, inaczej była piękną, inaczej była zachwycającą.
Dianna była równego z matką wzrostu, lecz szczuplejsza od niej. Postać jej pełna wdzięku, łączyła w sobie tę podwójną doskonałość kształtów jednocześnie zaokrąglonych i pełnych elegancyi.
Figura jaj wyniosła i prosta, jak młodego jesionu, nie potrzebowała, aby wydawać się bez zarzutu, udawać się do uczonej lecz sztucznej i kłamliwej pomocy gorsetu.
Biust jej miał owe cudowne kontury towarzyszek Dianny Łowczym, których powtarzały boskie torsy, frontony Ateńskich świątyń, w płaskorzeźbie z białego marmuru....
I jeżeli oko śledziło pod fałdami sukni falowanie ciała bez zarzutu i wzniosło się do twarzy, zatrzymywało się w zachwycie... zdawało się widzieć jakieś czarowne widzenie, anioła.... Wątpiło samo o sobie, patrzało jeszcze i wkrótce nie było w stanie oderwać się od tej głowy młodej i promieniejącej!...
Jak opisać to czoło gładsze od kości słoniowej, bielsze od kwiatu niepokalanej lilii, na którem jaśniała myśl i inteligencya... brwi cudownie zarysowane, jak gdyby nakreślone strzałą małego bożka Kupidyna, mytologicznej pamięci... jej oczy szczególniej, których aksamitne źrenice, jak niebo i jak Ocean miały odcień ciemno niebieski i głęboki?...
Nie było nic w świecie bardziej ruchliwego, zmiennego i czarującego nad jej oczy jaśniejące i łagodne, których wyraz zmieniał się co chwila, stosownie do myśli, przebięgającej jej umysł.
Czasami miały wyraz spokojny, z arystokratyczną impertynencyą... to znowu iskrzyły się dowcipem; to szydercze, jak epigramat... to nareszcie zamglone i wzruszone, zdawały się, z pośród długich rzęsów nawpół opuszczonych, dostrzegać niezmierzone przestworza wymarzonej miłości....
Mały jej nosek kokieteryjny i zgrabny, z różowemi i perłowemi nozdrzami, nosek taki, jakie stwarzał Watteau u swych bogiń Opery, wznosił się nad dowcipnemi i ruchliwemi równie jak oczy ustami, jakby z wilgotnego koralu, zdawały się z żalem tylko nakrywać ząbki, oślepiającej białości.
Włosy blado brunatne, z połyskiem popielatym, włosy te jedwabiste długie i gęste, przyprowadzające mężczyzn do szaleństwa, a kobiety do zazdrości, wieńczyły tę idealną głowę, tworząc naturalny dyadem, tę oznakę młodości i piękności, za którą nie jedna księżna oddałaby z całego serca wszystkie swoje dyamenty.
Do tego wszystkiego cośmy powiedzieli, dodajmy godność, wdzięk bez granie, coś niedonaśladowania w najdrobniejszych jej ruchach, a da to tylko nader słabe wyobrażenie, jak wyglądała Dianna de Preseles.