Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/49

Ta strona została przepisana.

jeżeli sobie życzysz, chociaż zostałeś schwytany na gorącym uczynku, co czyni zbyt łatwem zadanie oskarżyciela publicznego, — możesz, powtarzam, zaprzeć się zbrodni! — Zaprzeczasz?...
— Bynajmniej, — odpowiedział, śmiejąc się Marcel.
Proh pudor!... — mruknął Jerzy z bolesnym wyrazem, — dziwna zatwardziałość!... fatalny i niepodobny do prawdy cynizm!!... nowy i straszliwy dowód zepsucia młodego łotra!! wyznaje i śmieje się!!... — Śmiech ten godny jest człowieka, o którym powiada to mściwe przysłowie: pijący wodę są źli!!
W tem miejscu żywe wrażenie w audytorium i nowe oklaski? Kilka głosów zauważyło, że fizyonomia zbrodniarza okazywała ciągle usposobienie do śmiechu. — Dreszcz skandalu i oburzenia!
Jerzy zabrał głos:
— Oskarżony, co masz do powiedzenia na twoją obronę?
— Nic.
— A zatem, uznajesz się winnym? — winnym picia wody czytej i świeżej?...
— Tak jest i z częstszą recydywą aniżeli się wam wydaje!...
— Co znaczą te słowa, wydające się prowokacyą rzuconą naszej sprawiedliwości? — co chcesz powiedzieć, mówiąc o recydywie?...
— Chcę powiedzieć, że oddawna nie piłem ani jednej kropli wina....
— Oskarżony, byłbyś więc człowiekiem jakiego towarzystwa wstrzemięźliwości?...
— Na honor, nie... Pozostawiam towarzystwa wstrzemięźliwości mglistej Anglii! Niech żyje Francya!
— Oskarżony, odpowiedź ta przynosi zaszczyt twemu patryotyzmowi i dowodzi, że twe zepsucie nie jest jeszcze kompletne!... Będzie to powodem pewnego pobłażania ze strony twych sędziów.... Wytłómacz się więc bez obawy.... Czy dla tego pijasz tylko wodę, że nienawidzisz wina?...
— Nie nienawidzę wina? Bynajmniej...
— Jeżeli tak, dla czego okazujesz tak obraźliwsi pogardę boskiemu temu trunkowi?...
— Nie czuję dla niego ani pogardy, ani nienawiści.... Uczucie, które we mnie wywołuje, innej jest natury....
— Powiedz więc jakiego rodzaju jest to uczucie....
— Przestrach! — odpowiedzieł Marcel, u uśmiech zagasi na jego twarzy.
Ten wyraz: przestrach został wymówiony przez młodego człowieka z wyrazem tak poważnym, ze wzruszeniem tak widocznem, że Jerzy i biesiadnicy, w jednej chwili zapomieli o granej przez siebie komedyi.
— Kochany mój przyjacielu, — rzekł gospodarz domu, porzucając parodyę urzędu prokuratora królewskiego, — wybacz, że pragniemy zadowolnić naszą ciekawość wywołaną twemi słowami.... Cóż ci uczyniło wino, ten przyjaciel bogatych, dobroczynny trunek, ożywiający i podtrzymujący słabych i wlewający trochę ciepła w ochłodłą krew starców?... Cóż ci ono zrobiło, że mówisz o niem z takiem przerażeniem?...
— Co mi zrobiło? — wyjąknął porucznik głuchym głosem.... — Doprowadziło mnie do popełnia zbrodni!
— Zbrodni! — powtórzyli współbiesiadnicy w osłupieniu.
— Tak jest! — mówił dalej młody człowiek, — jednej z tych zbrodni, których prawa ludzkie nie mogłyby dochodzić ani karać, jednej z tych zbrodni, które pozostawiają na życiu plamę nie do zmazania, a w sumieniu wieczny wyrzut, którego nic wygasić nie jest w stanie.
Ponure milczenie, zapanowało po ostatnich słowach Marcela, poczem młody człowiek mówił dalej: — Zbyt wiele już powiedziałem, aby resztę zamilczeć... — ponieważ spowiedź rozpocząłem, powinna być ona zupełną.... — Posłuchajcie mnie więc, a zrozumiecie dla czego, przed chwilą mówiłem, że wino nabawia mię przestrachu!...
Zapanowało głębokie milczenie. Wszyscy wytężyli uwagę, z największą ciekawością, Spodziewając się jakiegoś dziwnego zwierzenia.
— Niezawodnie słyszeliście panowie, — mówił porucznik, — o dziwnych halucynacyach, niewytóómaczonych upojeniach, w które wprawia mieszkańców Wschodu dym opium. Znacie przynajmniej z imienia, haczysz, ten produkt roślinny, niemal cudowny, przychodzący do nas, jak sądzę, z Azyi, a którego użycie powoduje chwilowe pomieszanie umysłu, przenoszące duszę i wyobraźnię w sferę fantastyczną nieprawdopobnego świata? Zapytacie zapewne, do czego zmierzam?... Oto do tego, że wino wywiera na mnie takiż sam wpływ, jaki opium i haczysz; nie upaja mnie, ale czyni mnie obłąkanym, a szaleństwo moje jest wtedy straszne! Charakter mój jest łagodny, ale kiedy wino pomięsza się z krwią mych żył i zamieni ją w płomienną lawę, cała moja natura ulega metamorfozie nie do pojęcia!... Z człowieka, którego w tej chwili macie przed oczami, nic nie pozostaje.... Złe instynktu, które, przysięgam wam, obce są mej naturze w zwykłem życiu, rozwijają się nagle!... Szał mnie ogarnia, wszystko co sprawiało mi słuszną odrazę, wydaje mi się dobrem, a natomiast wszelkie złe, przestaje mnie przerażać!... szatan, który mnie opanował, popycha mnie do złego, tak, że niemożliwem jest dla mnie stawić mu najlżejszy choćby opór, wola moja przestaje być moją własnością... dusza moja i ciało stają się biernemi niewolnikami upojenia i sza-