Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/81

Ta strona została przepisana.

»Ale przejdźmy do poważnych interesów... Zdjęcie pieczęci w domu żałoby nastąpiło w mojej obecności, zeszłego tygodnia. Po niejakich poszukiwaniach znaleźliśmy testament własnoręczny, testament jak najformalniejszy, którego nie można zakwestyonować i natychmiast przekonaliśmy się o jego treści..,. A! mój kochany Marcelu, nasze stosunki majątkowe całkowitej uległy zmianie! i nic już dziś nie stanie na przeszkodzie twej siostrze zawrzeć świetne jakie małżeństwo godne imienia, które nosi.... Brat mój był bogatym, bardzo bogatym, bogatszym daleko niżeliśmy to sobie wyobrażali, niżeli nawet wyobrażano to sobie w całej tu okolicy w ogóle.... Jakaż to rzecz cudowna ta oszczędność! i do jakich zdumiewających doprowadzić ona może rezultatów! Twój stryj miał nie mniej jak sześćdziesiąt tysięcy liwrów dochodu, częścią w ziemiach znaczne przynoszących zyski, częścią w gotówce umieszczonej doskonale na pierwszych numerach hypotek! Byliśmy ubodzy, a teraz jesteśmy bogaci! Gdyby jaka myśl mogła żal nasz słuszny osłabić, to chyba ta właśnie....
»Załączam ci główną treść rozporządzeń testamentalnych mego kochanego brata. Leguje on cały swój majątek tobie i twojej siostrze po połowie, to jest po trzydzieści tysięcy liwrów rocznego dochodu dla każdego z was, z warunkiem abyście wypłacali nam, to jest matce i mnie, dożywotnią pensyę dwudziestu tysięcy franków rocznie....
«Prócz tego w testamencie zamieszczony był legal jednorazowy dziesięciu tysięcy franków dla dawnego sługi jego Hieronima. Ale wiesz to równie jak ja dobrze, że biedny Hieronim nie potrzebuje dziś już niczego.
»Testament stypuluje w najformalniejszem orzeczeniu, aby willa Labardès pozostała wyłączną twoją własnością. Widzisz przeto, kochane dziecko moje, że jeśli wypadnie ci opuścić służbę wojskową skoro się wojna ukończy, ja przeciw temu nie będę oponował. Nie potrzebna ci już karyera, jesteś bogatym.
»Jak wiesz, rzadko ja bardzo czytuję dzienniki. To też dowiedziałem się tylko od pana Jerzego Herbert, żeś otrzymał na polu bitwy kapitańskie epolety i krzyż Legii honorowej. To mnie cieszy niezmiennie i przesyłam ci z tego tytułu serdeczne powinszowanie, jakkolwiek nowy ten awans nie na wiele ci się ma przydać jeśli porzucisz służbę, co jak przypuszczam uczynisz bez wahania. Pamiętaj o sobie, kochane moje dziecko, nie narażaj się zbytnio na niebezpieczeństwa i przysyłaj mi wiadomości o sobie.
«Ja czas jeszcze niejaki zabawię w Tulonie. Nieźlebyś zrobił, gdybyś mi przysłał pełnomocnictwo: formalne tak bym mógł się zająć w sposób użyteczny zregulowaniem interesów spadkowych.

«Kochający cię ojciec,
«Baron Marjusz de Labardès.»

Przeczytawszy list ten, w którym na pierwszy rzut oka widocznemi są w każdym wierszu spekulacye ciasnego umysłu i dążenia duszy samolubnej, Marceli złamał pieczęć drugiego listu i poszukał u dołu podpisu; był nim oczywiście podpis dawnego naszego znajomego Jerzego Herbert.
Oto co pisał młody Prowansalczyk:
»Serce moje wzbiera radością, że mogę pisać do Ciebie, kochany mój Marceli! Nigdy nie będę w stanie wypowiedzieć Ci, jak mnie szczęśliwym uczynił Monitor! Kapitanem więc jesteś i otrzymałeś honorową odznakę!... To piękne, to cudownie piękne i chwała Bogu, sprawiedliwe! Czy pamiętasz com Ci mówił wówczas, gdyśmy się widzieli po raz pierwszy w Tulonie, w restauracyi Loustalot’a? Prorokiem byłem bezwiednie. A! jakże pragnąłbym być z Tobą, aby Ci módz uścisnąć rękę, obie Twe dłonie, żeby Cię módz uścisnąć z całego serca!
»Ojciec Twój jest tutaj, wiesz o tem. Widziałem się z nim kilkakrotnie. Zdaje mi się, że równocześnie bardzo jest zmartwiony okropną śmiercią brata i bardzo rozradowany spadłym na was wszystkich majątkiem. Między nami mówiąc, zdaje mi się, że u niego radość przeważa nieco nad żalem.
»Willa Labardès należy do Ciebie, kochany mój Marceli. Kiedyś, mam nadzieję, że niezadługo przybędziesz w niej zamieszkać; wtedy będziemy sąsiadami i wierzaj mi, będziesz miał we mnie przyjaciela na życie całe.
»Teraz pozwól mi nadużyć praw, które mi daje ta przyjaźń i pomówić z Tobą o mnie i o tem co mnie zajmuje...
»W chwili Twego odjazdu byłem niespokojny, bardzo niespokojny z powodu okropnych następstw, jakie dla mieszkańców zamku Presles miała owa noc 10-go maja,... Dzięki niebu, niepokój ten mój dziś jest już rozproszonym Panna de Presles wyszła już z niebezpieczeństwa i szybko przychodzi do zdrowia. Co do tego łobuza jej brata, ani wątpię, że niebawem rozpocznie znów w dalszym ciągu swe wybryki...
»Bywam codzień niemal w zamku... ciągnie mnie doń magnes potężniejszy nad moją wolę, silniejszy od mego rozumu.... Trzebaż Ci przyznać się, kocham pannę de Presles,... Nie wiedziałem o tem.... niebezpieczeństwo, które jej zagrażało odkryło mi dopiero całą prawdę.... Kocham ją szalenie, kocham całą potęgą mego serca.... W niej życie moje, moja przyszłość, moje szczęście wieczne, lub wieczna rozpacz moja....
»Dokąd zaprowadzi mnie ta miłość? Nie wiem i obawiam się o tem myśleć.... Jedna przeszkoda tylko leży na drodze mojej do Dianny ale być może, że jest ona nieprzebytą.... Majątek mój jest aż nadto wystarczającym; ale panna de Presles jest córką jednego z największych panów Prowancyi a ja nie je-