Strona:PL De Montepin - Zbrodnia porucznika.pdf/9

Ta strona została przepisana.

— Jak gdybym je sam wymyślił.
Na to nowe pytonie porucznika, wymowny brygadier, puścił się w opowiadanie nadzwyczaj rozwlekłe i ubarwione kwiatami wymowy, następujących faktów.
Tegoż samego dnia o dziesiątej z rana, wiosłowa szalupa, zajęta przez dziesięciu galerników, pod nadzorem dobrze uzbrojonych trzech strażników, wyszła z portu, podczas bardzo spokojnego morza, udając się do przystani, gdzie galernicy mieli zabrać się do zwykłej swej pracy.
Nagle wielka łódź żaglowa, kierowana przez czterech czy pięciu majtków podejrzanej miny, wyglądających na cudzoziemców, zbliżyła się do szalupy, i rozmowa bardzo ożywiona, lecz niezrozumiała dla strażników, rozpoczęła się pomiędzy tymi majtkami, a dwoma czy trzema z galerników.
Na rozkaz dany przez dozorców, aby wiosłowali w milczeniu, ci ostatni odpowiedzieli szyderczym śmiechem.
Od szyderstwa, przeszli do gróźb, a od gróźb na drogę czynu.
Oparci o tylny burt szalupy, strażnicy widzieli się zmuszeni użyć broni, i dwaj galernicy śmiertelnie ranni stoczyli się w morze.
Natychmiast część załogi rzuciła się na nieszczęśliwych strażników, i po zbiciu ich i skopaniu nogami, wyrzucili ich z szalupy do morza.
Po dokonaniu tej zbrodni, pięciu galerników wskoczyło na łódź, która zbliżyła się dc szalupy i wkrótce w oczach wszystkich zniknęła wśród niezliczonych statków tłoczących się w przystani.
Trzej pozostali przy życiu galernicy, którym już nie wiele pozostało do odcierpienia kary, a tym sposobem nie mogący myśleć o ucieczce, wyłowili z wody strażników, na wpół umarłych, z których jeden po kilku minutach oddał ostatnie tchnienie; poczem wziąwszy wiosła, powrócili do portu bardzo wolno, tak aby dać swym eks-towarzyszom czas konieczny do omylenia pierwszych poszukiwań.
Jak tylko straszna ta wiadomość doszła do kogo należało, alarmowe działo poczęło grzmieć, siejąc postrach wśród mieszkańców wsi. Chłopi bowiem z okolicy Brestu, Rochefortu i Tulonu, więcej nierównie obawiają się zbiegłego galernika, aniżeli wilka lub psa wściekłego; — I przyznać jesteśmy zmuszeni, że mają w tom wiele słuszności.
Można więc mieć wyobrażenie jaki strach wywarło owe pięć strzałów, oznajmiających, że aż pięciu wcielonych szatanów, jednocześnie zdołało zerwać łańcuchy.
Porucznik skoro dowiedział się o tych szczegółach, które stawiliśmy przed oczy czytelnika, w dalszym ciągu zadawał pytania na które brygadier czuł się w obowiązku odpowiadać z niewyczerpaną uprzejmością, i bezprzykładną rozwlekłością.
Dowiedział się, że uzbrojone bandy chłopów, które widział biegnące przez pola, były to oddziały wiejskie, z zapałem przedsiebiorący obławę na galerników, w podwójnym celu: uwolnienia kraju od tak niebezpiecznych włóczęgów, oraz zyskania premium dość znacznego, wypłacanego przez administracją galer, temu który dostawi żywego lub umarłego, zbiegłego galernika.
— A czy posiadają już — zapytał młody człowiek — rysopisy tych pięciu łotrów?...
— Tak jest, panie poruczniku, a towarzysz mój i ja, udajemy się właśnie połączyć się z brygadą sąsiedniej żandarmeryi, ponieważ należymy do żandarmeryi Tulonu, w tym jedynym celu aby jej zakomunikować, według rozkazu, rysopisy powyżej wzmiankowane..., a nawet ponieważ pozostaje mi jeden egzemplarz dla mojej osobistej wiadomości, jeżeli pan porucznik uczuwa ciekawość obznajmienia się bliższego, oto jest....
Mówiąc te słowa, brygadier wyjął ze skrzydeł swego kapelusza papier i podał go młodemu oficerowi.
Ten ostatni przeczytał co następuje:
Tomasz Bondois; morderca (ciężkie roboty na całe życie), — lat czterdzieści osiem, — nos zakrzywiony, włosy siwiejące, wzrost wyższy od średniego, blizna na wierzchniej wardze. — Niebezpieczny.
Piotr Farric; — dwa razy morderca (ciężkie roboty na całe życie), lat pięćdziesiąt, — nos spłaszczony — ślepy na lewe oko, włosy siwe kędzierzawe, — mały i gruby. — Bardzo niebezpieczny.
Wincenty Jarry; — morderca, — (dwadzieścia lat ciężkich robót), — lat trzydzieści© dwa, twarz czerwona, — włosy błąd, — oczy niebieskie — na swój wiek wygląda bardzo młodo.. — Niebezpieczny....
Jan Espareil; — morderca, (ciężkie roboty na całe życie), — wieku lat sześćdziesiąt — chudość nadzwyczajna. siła niezwykła, — wzrost wysoki, — białe włosy, — szeroka blizna na czole, druga blizna na lewym policzku. — Bardzo niebezpieczny.
Piotr Caboul: — morderca, — (dwadzieścia jeden lat ciężkich robót), — lat dwadzieścia osiem, mały, — blondyn, bez zarostu, — twarz kobieca. — Niebezpieczny.
— Ależ, — rzekł młody człowiek uśmiechając się i oddając papier z rysopisami brygadierowi, — jak się zdaje, mniej więcej wszyscy ci zbóje, okropnie są niebezpieczni!!
— Podzielam pańską opinią panie poruczniku, — są to skończone łotry, gorsi od dzikich zwierząt w lesie i czarniejsi jak dusza szatana!! Najlepszy z tej chałastry potnie panu ludzkie stworzenie, bez kłopotu, na cztery części, dla tego aby mu zabrać piętnaście sous i to z taką naturalnością, jak gdybym ja