na i ma pana nad sobą. Wolni są tylko ludzie, co siebie sprzedawać nie potrzebują. To trudno! Robotnik pracuje w fabryce, bo musi, bo swoich narzędzi pracy nie ma, słucha swego fabrykanta bo musi, bo fabrykant ma dwóch potężnych sprzymierzeńców: wojsko i rząd naprzód a potem głód. Z takimi wrogami trudna walka, to prawda; trudniejsza jeszcze wygrana; ale robotnik polski dowiódł, że w najtrudniejszych warunkach walczyć umie i że walczyć będzie aż do zupełnego zwycięstwa.
Niewolnikiem, czy nie niewolnikiem, to wszystko jedno, moglibyście odpowiedzieć. Nam nie chodzi tu o to, kto niewolnik, albo kto wolny, ale o to, żeby się dowiedzieć, czy to prawda, że każdy utrzymuje się ze swojej własnej pracy, czy to prawda, że własną swoją pracą można dojść do czegoś, do majątku.
— A toście dopiero w gorącej wodzie kąpani. Nie spieszcie się! Powoli dojdziemy i do tego. Musimy się przecież nad każdą rzeczą należycie zastanowić.
Jesteś rzemieślnikiem, mój czytelniku, ślusarzem, stolarzem, krawcem czy szewcem, albo też wyrobnikiem, pieniędzy nie masz, warsztatu ani narzędzi sprawić sobie nie możesz i idziesz na ulicę sprzedawać siebie. Po dłuższem albo krótszem szukaniu znajdziesz nareszcie majstra albo fabrykanta, który ciebie kupuje.
Jak myślisz, czytelniku, na co on ciebie kupuje? Czy dla twoich pięknych oczu? Wszak nie? To może dla tego, że się nad tobą zmiłował, że chce ci w biedzie dopomódz. I o tem wiesz dobrze, że nie. Kupił cię dlatego, iż wie, żeś robotnikiem, że umiesz i możesz poruszać warsztat, że umiesz i możesz kuć młotem, że umiesz i możesz klepać po-