Strona:PL Dickstein Szymon - Kto z czego żyje.pdf/28

Ta strona została przepisana.

nasz fabrykant 300,000 złp. zysku ze swego milijona. Wiemy już, że te 300,000 złotych to nieopłacona praca robotników, albo nieopłacona nadwartość.
Fabrykant chętnie zatrzymałby cały ten zysk dla siebie. Chociaż go one nic nie kosztowały, zawsze jednak nieprzyjemna to rzecz rozstawać się z pieniędzmi.
Ale na wydartą robotnikom nadwartość czeka mnóstwo amatorów. Każdy chciałby coś zagrabić, każdy chciałby choć kilka kropli krwi robotniczego znoju zgarnąć do swojej kieszeni.
Pierwszy wyciąga swą rękę kupiec. Fabrykant bez kupca nic zrobić nie może. Wie on dobrze, że póki jego towar leży w magazynach, póty z niego nie ma żadnej korzyści. Potrzeba naprzód sprzedać towar, zamienić na pieniądze i dopiero wtedy można powiedzieć, że interes skończony. Trzeba więc poszukać kupca, by sprzedać cukier.
Kupiec się zgłasza, podejmuje się albo kupić towar, albo znaleźć innego kupującego, gotów nawet pieniądze sam zaraz zapłacić, ale żąda za swoją przysługę zapłaty; żąda, żeby mu ustąpiono z cukru jakiś procent, rabat. Fabrykant nie może się nie zgodzić na to, ustępuje mu jakiś procent. rabat, przypuśćmy 50,000 złotych, to jest sprzedaje mu swój cukier nie za 1,300,000, ale za 1,250,000. Zysk więc fabrykanta zmniejszył się; część tego zysku przeszła do kupieckiej kieszeni, ale za to w kieszeni fabrykanta brzęczą teraz okrągłe pieniążki. Kupiec zarobił na tej operacyi 50,000 W jaki sposób zdobył on ten zarobek? Czy z własnej pracy? Oczywiście, że nie. Jego zarobek był tylko częścią zysku fabrykanta, był więc częścią nieopłaconej pracy robotnika, nieopłaconej nadwartości. I kupiec więc swój dochód otrzymuje z cudzej pracy, z pracy robotników, zajętych w fabryce.
Po kupcu zbliża się obywatel ziemski. Nasz fabrykant wybudował swoją fabrykę na ziemi tego obywatela. Bo chociaż czasami fabrykant buduje fabrykę na swoich