nie tylko 4 złote; na siebie zatem pracować będzie tylko 4 godziny, a 8 godzin nadwartości będzie oddawał.
I istotnie tak się dzieje. Ponieważ teraz maszyny wszędzie wchodzą w użycie, a maszyny znowu zmniejszają pracę przy wyrabianiu towarów, to coraz mniej potrzeba pracy, żeby zrobić te wszystkie przedmioty, których robotnik potrzebuje. Dawniej koszula robotnika kosztowała 2, 3 dni pracy, dziś kosztuje ona dzień; dawniej surdut mógł kosztować 10 dni pracy, dziś kosztuje 3 dni. Robotnik więc już nie potrzebuje na swoje własne utrzymanie tak długo pracować jak dawniej. Dawniej musiał pracować 8, dziś mu dosyć 6-ciu godzin. Ale cóż z tego za korzyść dla robotnika? Dawniej, z dwunastu godzin dziennej pracy 6 brał dla siebie, 6 zaś oddawał za darmo; dziś dla niego dosyć czterech, więc pozostaje dla fabrykanta 8 godzin. Te dwie godziny, które robotnik na pracy oszczędził, nie przydadzą mu się na nic, bo idą na powiększenie dochodu pana. Dawniej, 6 godzin trwała praca potrzebna dla niego, 6 godzin znowu zajmowało wytworzenie nadwartości, a stopa nadwartości (t. j. stosunek nieopłaconej pracy do opłaconej) była równą 1 (lub sto prc.); dziś potrzebna dla robotnika praca trwa 4 godziny, nadwartość zaś zajmuje 8 godzin, a stopa nadwartości jest dwa (albo 200 prc.).
Wiemy dalej, że do wszystkich rzemiosł, do wszystkich zajęć, przy których wyrabiają się przedmioty potrzebne robotnikowi, coraz więcej wprowadzają nowych maszyn. To też musi się zmniejszać bezustannie czas potrzebny robotnikowi na jego utrzymanie, a wskutek tego powiększać się musi ciągle czas, który robotnik oddaje fabrykantowi. Stopa nadwartości musi zwiększać się ciągle.
Widzimy więc teraz, dlaczego robotnicy stają się coraz biedniejsi, a fabrykanci coraz bogatsi.
— Ładna to dla nas pociecha, odpowiecie mi. Jeżeli tak być musi ciągle, to skądżeż mamy mieć nadzieję, że się rzeczy kiedykolwiek odmienią?
Strona:PL Dickstein Szymon - Kto z czego żyje.pdf/39
Ta strona została przepisana.