Strona:PL Dickstein Szymon - Kto z czego żyje.pdf/41

Ta strona została przepisana.

dy się razem pracuje, porządnie, zgodnie, ile się na tem wygrywa czasu i o ile lepsze bywają wyroby. Widzą też własnemi oczyma, jak to jest źle, kiedy te wszystkie narzędzia pracy należą do jednego właściciela, który nie tylko że nie pracuje, ale często nawet na fabrykacyi się nie zna, a nawet nieraz nie widzi fabryki.
Przytem uczą się w fabryce robotnicy — solidarności. Widzą wszyscy, że są braćmi, że wszyscy mają jednego. wroga, który ich wyzyskuje, i rozumieją, że, żeby tego wroga zwalczyć, trzeba się łączyć po bratersku ze sobą, pomagać sobie wzajemnie.
Naturalna więc, że może w głowie niejednego robotnika powstać myśl: A po co też naprawdę my pracujemy na jednego? Nas jest tylu — on jest jeden — my pracujemy a on nas zdziera; my byśmy prowadzili fabrykacyję porządnie, uczciwie, nam nie chodziłoby o zysk, o ździerswo, ale o utrzymanie tylko. My byśmy pracowali z korzyścią dla wszystkich — fabrykant pracuje na swoją korzyść, a na wszystkich szkodę. Dlaczegóżby się nie zmówić wszystkim robotnikom, dlaczego by nie odebrać fabryk i ziemi od wszystkich panów?



III.

Odebrać? Ale czy to będzie słuszne, czy to będzie sprawiedliwe, zapytacie.
Odpowiem wam na to, że nie nos dla tabakiery, ale tabakiera dla nosa. Nie po to są ludzie, żeby coraz więcej robić towarów, ale towary po to, żeby coraz więcej ludzi mogło z nich korzystać. Robotnicy wytwarzają towary, oni też z nich muszą korzystać, a do tego potrzeba im narzędzi pracy od fabrykanta.
A kiedy wam kto powie, że własność jest święta, że zabierać się nie godzi, nie wolno, to macie jedną krótką, ale