takie rzeczy precz obłożył podatkami, bo myśli sobie, jakby tak przyszło chłopowi naraz zapłacić jeszcze jakie 10 abo 20 rubli podatku, toby wnet poznał, że go rząd obdziera, a tak płaci po groszu, po kilka groszy i sam nawet nie wie, że jego grosze coraz do rządu idą. E! albo to już wszystko? bo to mało innych podatków, takich, co odrazu nawet nie zobaczysz, nie pomyślisz, że istnieją, a z potrzeby, chcesz czy nie chcesz, musisz zapłacić.
Choćby naprzykład podatek stęplowy — od tego papieru co to z orłem. Sam papier co wart? może ze dwa grosze, a kupujesz płać złoty, dwa złote, a jest taki co i kilka rubli kosztuje. A jednak sami wiecie czy to paszport wyrobić, czy proźbę do naczelnika podać, abo sprawa w kancelaryi, wszystko trzeba zrobić po formie i koniecznie trza taki stępel kupić.
A znów kupiec jak płaci za to, że mu wolno handlować — to zkąd bierze na to pieniędzy? Juźci z chłopskiej kieszeni, bo chłop musi przyjść do niego za sprawunkiem. Przyjdzie człowiek do żyda do sklepu i powiada: «Dajcie mi Judko funt oleju». — A dobrze. — «A ile kosztuje.» — Czterdzieści groszy. — «Boga chyba nie macie w sercu! Za co tak drogo? My przecie sami oddawali tobie olej jesienią po 4 ruble pud, co funt po 20 groszy wyniesie!» — Ny, oddawali, oddawali — a patrzcie, że ja płacę do rządu za handel co rok 45 rubli, a do gminy jeszcze tyle i tyle. No i cóż mu na to powiesz?
Nieraz zamyślisz się, przez co tak wszystko podrożało, a tego nie rozumiesz, że prócz tego co ono warte płacisz jeszcze i taki pośredni podatek rządowi.
A bo i to naprzykład. Kupiec zakupił sobie maszynę gdzieś za granicą i wiezie ją do domu — a na granicy, gdzie jest komora, co tam wszystkie towary opłacają, stęplują, rząd bierze z niego podatku czyli cła tysiąc rubli. Dochodzi ta maszyna do Warszawy albo do Łodzi, gdzie możeście słyszeli jest dużo różnych fabryk, zaczynają na niej tkać płótno, perkal i przedają potem kupcom na sztuki. A kupcy przywożą towar do nas na spudnice i zapaski dla kobiet. I noszą ludziska ani wiedząc, że zapłacili kupcowi nie tylko za płótno i zysk jego, ale i te tysiąc rubli, które on na komorze oddał rządowi.
Albo macie jeszcze inne zdarzenie. Kupi sobie chłop w mieście kosę. Wraca do domu i robi sobie rachunek: ile to on zapłacił za żelazo, ile za robotę, a ile to jeszcze zysku dostało się kupcowi — a tego nawet nie pomyśli, że już za same
Strona:PL Dickstein Szymon - Ojciec Szymon 1882.pdf/9
Ta strona została przepisana.