Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/192

Ta strona została uwierzytelniona.

i że najniebezpieczniejszymi z nich są ci, których szaleństwo czerpie źródła w religii, a z których burzyciele społeczności umieją w potrzebie uczynić sobie narzędzie.
marszałkowa. — Ale trzeba przecież czegoś, coby powstrzymywało ludzi od złych uczynków umykających się surowości praw; jeżeli zaś pan usunie religię, co postawisz na jej miejsce?
krudeli. — Gdybym nawet nic nie zdołał postawić w jej miejsce, byłby to zawsze ubytek jednego straszliwego przesądu; nie licząc, iż, w żadnej epoce i w żadnym kraju, mniemania religijne nie stanowiły podstawy obyczajów. Bogowie których ubóstwiali starożytni Grecy i starożytni Rzymianie, to była zgraja najrozwiąźlejszych łajdaków: Jowisz, godny aby go spalić na stosie; Wenus, aby ją umieścić w domu poprawy; Merkury, aby go zamknąć w kryminale.
marszałkowa. — Sądzisz pan tedy, iż to jest zupełnie obojętne czy jesteśmy chrześcijanami czy poganami; że, jako poganie, nie bylibyśmy gorsi, jako chrześcijanie zaś nie jesteśmy lepsi?
krudeli. — Na honor, jestem o tem przekonany, z tą różnicą że bylibyśmy weselsi.
marszałkowa. — To niemożliwe.
krudeli. — Ależ, pani marszałkowo, czy istnieją chrześcijanie? Ja ich nigdy nie widziałem.
marszałkowa. — I to mnie pan mówi, mnie?
krudeli. — Nie, pani marszałkowo, nie pani; mówię do pewnej mojej sąsiadki, osoby zacnej i pobożnej jak pani, i która, z najlepszą wiarą w świecie,