Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/203

Ta strona została uwierzytelniona.

i Betsaidy byli ciemne głupki. Ale czy ten, który ich głupcami zrobił, będzie ich karał za to że byli głupcami? Opowiedziałem pani przed chwilą anegdotę, miałbym ochotę opowiedzieć jeszcze bajeczkę. Młody Meksykanin... Ale pan marszałek...
marszałkowa. — Poślę dowiedzieć się czy można z nim mówić. I cóż młody Meksykanin?
krudeli. — Znużony pracą, przechadzał się, jednego dnia, nad brzegiem morza. Widzi deskę, która kąpie się jednym końcem w fali, podczas gdy drugi spoczywa na brzegu. Siada na tej desce, i, topiąc spojrzenia w bezkresnej przestrzeni która się przed nim roztacza, tak myśli: „Ani chybi, tylko babcia moja bajdurzy, kiedy prawi o jakichsiś mieszkańcach, którzy, niewiadomo już kiedy, przybyli tutaj, niewiadomo skąd, z jakiegoś kraju za morzami. To nie ma żadnego sensu: żali nie widzę, jak morze spływa się z niebem? I mogęż wierzyć, wbrew świadectwu zmysłów, starej baśni, której daty nikt nie wie, i którą każdy przykrawa na swój sposób? Toć to jedynie stek niedorzeczności, mimo iż ludzie wypruwają sobie o nie serca i wydzierają oczy!“ Podczas gdy tak rozumował, wzburzone fale kołysały go na desce, aż usnął. Śpi sobie smaczno, tymczasem wiatr wzmaga się, fala unosi deskę, i oto młody mędrek znajduje się na morzu.
marszałkowa. — Niestety! to nasz wierny obraz: każdy z nas na swojej desce; wiatr dmie, i fala nas unosi.
krudeli. — Kiedy się obudził, był już daleko od lądu. Zdumiał się, ujrzawszy się na pełnem morzu;