Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/206

Ta strona została uwierzytelniona.

marszałkowa. — Co innego pan marszałek, a co innego ów starzec.
krudeli. — Chce pani powiedzieć, że pan marszałek jest lepszy od owego starca?
marszałkowa. — Niechże mnie Bóg broni! Chcę powiedzieć, że, jeżeli moja sprawiedliwość różni się od sprawiedliwości pana marszałka, sprawiedliwość pana marszałka może być odmienna niż sprawiedliwość wielkiego starca.
krudeli. — Och, pani! nie zdaje sobie pani sprawy z następstw tej odpowiedzi. Albo ogólne pojęcie sprawiedliwości odpowiada jednako pani, panu marszałkowi, mnie, młodzieńcowi z Meksyku i starcowi, albo też nie wiem nic zgoła co to takiego, i nie mam pojęcia jak można stać się miłym albo niemiłym najwyższej istocie.

W tym punkcie rozmowy dano znać, iż pan marszałek nas oczekuje. Podałem rękę marszałkowej, która rzekła: To w głowie może się pomięszać, nieprawdaż?
krudeli. — O ile ktoś ma tęgą głowę...
marszałkowa. — Ostatecznie, najprostsze jest zachować się tak, jakgdyby starzec istniał.
krudeli. — Nawet gdy się w to nie wierzy.
marszałkowa. — A gdyby się wierzyło, nie liczyć na jego dobroć.
krudeli. — Jeżeli to nie jest najuprzejmiej, jestto, w każdym razie, najpewniejsze.
marszałkowa. — Niech mi pan powie, gdyby