Strona:PL Diderot - To nie bajka.pdf/220

Ta strona została uwierzytelniona.

syna; wszedł, zaczął się bawić z dziećmi, które były bardzo ładne, i zaczął je wypytywać. Twarz młodej kobiety, również niebrzydkiej, wydała mu się sympatyczna; męzka postawa męża, który miał wiele z ojca, zwróciła jego uwagę. Dowiedziawszy się o przejściach rodziców, przyrzekł postarać się o ułaskawienie Feliksa. Poczynił w tej mierze kroki i uzyskał je.
Feliks wstąpił w służbę pana de Rançonnières, który dał mu miejsce leśnego.
Upłynęło blisko dwa lata, przez które żył w zamku Rançonnières, posyłając wdowom znaczną część swoich zasług, kiedy przywiązanie do pana i duma charakteru wplątały go w pewną sprawę, błahą w samem założeniu, ale o bardzo przykrych następstwach.
P. de Rançonnières sąsiadował w Courcelles z panem de Fourmont, radcą trybunału w Chaumont. Oba domy rozdzielał jedynie kamienny słup; słup ten znajdował się tuż przy bramie pana de Rançonnières i utrudniał odjazd powozom. P. de Rançonnières kazał przesunąć słup o kilka stóp w stronę pana Fourmont; ten odepchnął słup o tyleż ku panu de Rançonnières; stąd nienawiść, zniewagi, proces między dwoma sąsiadami. Sprawa o słup graniczny dała początek paru innym, bardziej doniosłym procesom. Tak stały rzeczy, kiedy, jednego wieczora, p. de Rançonnières, wracając z polowania w towarzystwie leśniczego swego, Feliksa, spotkał, na środku gościńca, sędziego Fourmont, i brata jego, wojskowego. Ten rzekł do brata: „Mój bracie, gdyby tak rozpłatać gębę temu sk.........., jak ci się wydaje?“.